O co chodzi w tej awanturze o soki? – pyta mnie wiele koleżanek i kolegów w redakcji, zdumionych tym, że taka sprawa, zdawałoby się tylko finansowo-księgowa, musi być rozstrzygana w gabinecie szefa rządzącej partii.
Zaczęło się od całkiem pożytecznego pomysłu Ministerstwa Finansów, by wreszcie uporządkować stawki VAT na różne towary i usługi. I słusznie, bo przy okazji niedawnego tłustego czwartku można się było przekonać, że pączki mogą być obciążone różnymi stawkami: 5, 8 albo 23 proc.
Czytaj także: Stawki VAT na wodę bez zmian, a na soki w górę
Reforma, zwana „matrycą VAT", miała to uprościć poprzez ujednolicenie stawek na podobne towary. Tym, którzy wciąż mieliby wątpliwości, zaproponowano nowy rodzaj oficjalnej interpretacji, czyli Wiążącą Informację Stawkową.
Teraz trochę prywaty: na matrycę z utęsknieniem czeka też nasza branża: wydawcy prasy i książek. Reforma miała przynieść od dawna oczekiwaną obniżkę VAT na publikacje elektroniczne.