W sobotę premier Ewa Kopacz podkreślała, że jesteśmy gotowi na przyjęcie grupy 2 tys. uchodźców, uzgodnionej już wcześniej z Komisją Europejską. Ale czy jesteśmy gotowi do przyjęcia kolejnych 8 tys. lub więcej osób?
Miasteczko na poligonie
Tego premier nie wyjaśniła, ale szef Urzędu do spraw Uchodźców Rafał Rogala mówił w piątek, że mamy kryzysowy scenariusz przyjęcia 5 tys., 10 tys. czy nawet 30 tys. uchodźców. – Takie plany powstały w zeszłym roku, gdy można się było spodziewać masowej migracji z Ukrainy – mówi „Rzeczpospolitej" Małgorzata Woźniak, rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Jedna z koncepcji przewiduje np. stworzenie miasteczka dla uchodźców na poligonie Nowa Dęba, gdzie zmieściłoby się 5–6 tys. osób.
Takie obozy dla uchodźców są jednak rozwiązaniem awaryjnym, na wypadek gdyby nagle w kraju znalazła się znaczna liczba osób. Zwykły tryb postępowania z uciekinierami przewiduje ich lokowanie w 12 działających w kraju ośrodkach lub poza ośrodkami, np. w wynajmowanych mieszkaniach (obecnie z tej możliwości korzysta 68 proc. uchodźców).
Przykładowo, grupa 2 tys. uchodźców z Syrii i Erytrei, podzielona na mniejsze grupki, w ciągu dwóch lat będzie trafiać do ośrodków. Z kolei 158 Syryjczyków sprowadzonych do kraju przez Fundację Estera, też objętych opieką Urzędu do spraw Uchodźców, zamieszkało u tzw. opiekunów, czyli u polskich rodzin, i w miejscach oferowanych np. przez parafie.
– Średni koszt opieki urzędu to ok. 1380 zł na osobę miesięcznie – mówił Rafał Rogala. To koszt dachu nad głową, wyżywienia, odzieży, opieki medycznej, transportu, szkoły dla dzieci czy nauki języka polskiego. Grupa 10 tys. osób będzie więc kosztować 13,8 mln zł na miesiąc, a jeśli koszty wzrosną do 2 tys. zł – to 20 mln zł na miesiąc.