Koniec samowładztwa CSU w Bawarii

Koalicja rządowa w Monachium powstanie bez większych problemów, co nie oznacza, że kłopoty ominą Angelę Merkel.

Publikacja: 15.10.2018 18:23

Koniec samowładztwa CSU w Bawarii

Foto: AFP

Słabym pocieszeniem dla CSU jest fakt, że wynik wyborów do landtagu Bawarii okazał się nieco mniej katastroficzny niż pierwsze szacunki po zamknięciu lokali wyborczych w niedzielę. CSU uzyskała 37,2 proc. głosów. Oznacza to koniec samowładztwa tej partii w Bawarii i konieczność znalezienia koalicjanta, drugi raz w ostatnich sześciu dekadach.

Najbardziej prawdopodobna jest koalicja CSU z partią Wolnych Wyborców (FW), na którą głosowało 11,6 proc. Za takim rozwiązaniem opowiada się 44 proc. Bawarczyków oraz 55 proc. wyborców CSU. FW to partia konserwatywna opowiadająca się za ograniczeniem imigracji, mająca swych zwolenników głównie na prowincji. Pasuje do CSU.

Dla ksenofobicznej i populistycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD) miejsca w żadnej konstelacji koalicyjnej nie będzie. Weszła ona z mniejszym wynikiem, niż oczekiwano (10,6 proc.) po raz pierwszy do landtagu w Bawarii, co już jest sukcesem.

Jednak nie skład nowego rządu w Monachium nie jest w tej chwili najważniejszy. Dużo ciekawszy jest wpływ porażki CSU i jej szefa Horsta Seehofera na układ sił politycznych w Berlinie. Przywódca CSU jest równocześnie ministrem spraw wewnętrznych w koalicyjnym rządzie Angeli Merkel.

Gabinet składa się z przedstawicieli CDU/CSU oraz SPD. Działa zaledwie nieco ponad sześć miesięcy i w tym czasie dwa razy znalazł się w ostrym kryzysie. Raz za sprawą Horsta Seehofera, drugi raz z jego dużym udziałem. W tle obu konfliktów w łonie koalicji był problem emigracji, który Seehofer nazwał matką wszystkich obecnych kłopotów.

Jak wynika z analiz trzy czwarte wyborców CSU było zdania, iż partia koncentrowała się zbytnio na polityce azylowej oraz ogólnie sprawie uchodźców. Dwie trzecie wyborców uznało, że wpływ Horsta Seehofera na wynik niedzielnych wyborów był negatywny. Tyle samo ankietowanych podejrzewa, że szef CSU działa jedynie we własnym interesie.

Nie jest więc wykluczone, że Seehofer będzie musiał oddać kierownictwo partii w ręce premiera Bawarii Markusa Södera, a także ustąpić ze stanowiska ministra spraw wewnętrznych. Jeżeli odbędzie się to bez turbulencji, nie wpłynie zbytnio na losy koalicji rządowej Angeli Merkel.

Nie znaczy to, że pani kanclerz może spać spokojnie. – Źródłem zagrożenia dla koalicji w Berlinie nie jest porażka CSU, lecz klęska, jaką poniosła SPD – tłumaczy „Rzeczpospolitej" prof. Eckard Jesse, politolog z uniwersytetu technicznego w Chemnitz.

Socjaldemokraci z SPD ponieśli klęskę, tracąc w porównaniu z poprzednimi wyborami połowę głosów. Uzyskali 9,7 proc., co jest najgorszym wynikiem partii w historii wyborów landowych. Przed rokiem SPD poniosła największą klęskę w powojennej historii w wyborach do Bundestagu. Obecnie jest notowana w niektórych sondażach niżej niż AfD.

Świadczy to o głębokim kryzysie partii, która od lat nie może wyjść na prostą. Jedno jest pewne: socjaldemokratom nie służy współpraca z CDU/CSU. Obecny rząd Merkel jest trzecim, w którym uczestniczy SPD. Przy tym pani kanclerz już dawno przesunęła CDU w kierunku centrum, inkorporując wiele socjalnych tez programowych socjaldemokratów. Nie można wykluczyć, że pod wpływem ciągu porażek wyborczych SPD zdecyduje się na opuszczenie koalicji. Jednak nie natychmiast.

– Nie należy się spodziewać nowych wyborów do Bundestagu. SPD mogą zastąpić Zieloni oraz liberałowie z FDP. Stanie się to, gdy na czele CDU nie będzie już Angeli Merkel – tłumaczy Eckard Jesse.

Zdaniem konserwatywnej „Frankfurter Allgemeine Zeitung" wynik wyborów w Bawarii nie wpłynie na zmianę planów Merkel, aby na grudniowym zjeździe CDU kolejny raz starać się o przywództwo ugrupowania. Przede wszystkim dlatego, że CSU znalazła już winnych porażki własnej partii. Pozycję szefowej rządu osłabić może jednak spodziewany słaby wynik CDU w wyborach w Hesji za niespełna dwa tygodnie.

Zdumienie może budzić spektakularny sukces Zielonych, którzy z wynikiem 17,5 proc. podwoili stan posiadania sprzed pięciu lat. Większość głosów zdobyli w dużych miastach, a najwięcej w Monachium. Do przekonania wielu wyborców trafiły hasła obrony bawarskich pejzaży przed inwazją przemysłu oraz w mniejszym stopniu otwarty stosunek do sprawy imigracji.

–  Warto pamiętać, że większość głosów zdobyły jednak ugrupowania prawicowe, CSU, Wolni Wyborcy oraz AfD – mówi „Rzeczpospolitej" Jochen Stadt z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Faktu tego nie zmienia spektakularny sukces Zielonych.

Partie lewicowe w konserwatywnej Bawarii nie mają żadnych szans na przejęcie władzy, zwłaszcza w chwili upadku SPD. Bawarczycy mogą źle oceniać konfrontacyjny kurs Horsta Seehofera w sprawie imigracji, ale są w większości za jej zdecydowanym ograniczeniem. Bawaria pełniła ostatnio rolę wrót do Niemiec dla ponad miliona imigrantów.

Słabym pocieszeniem dla CSU jest fakt, że wynik wyborów do landtagu Bawarii okazał się nieco mniej katastroficzny niż pierwsze szacunki po zamknięciu lokali wyborczych w niedzielę. CSU uzyskała 37,2 proc. głosów. Oznacza to koniec samowładztwa tej partii w Bawarii i konieczność znalezienia koalicjanta, drugi raz w ostatnich sześciu dekadach.

Najbardziej prawdopodobna jest koalicja CSU z partią Wolnych Wyborców (FW), na którą głosowało 11,6 proc. Za takim rozwiązaniem opowiada się 44 proc. Bawarczyków oraz 55 proc. wyborców CSU. FW to partia konserwatywna opowiadająca się za ograniczeniem imigracji, mająca swych zwolenników głównie na prowincji. Pasuje do CSU.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 807
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 806
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 805
Świat
Sędzia Szmydt przyjął prezent od propagandysty. Symbol ten wykorzystuje rosyjska armia
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Świat
Miss USA rezygnuje z tytułu. Powód? Problemy ze zdrowiem psychicznym