Poprzednie umowy regulujące status Morza Kaspijskiego zawierał ZSRR z Iranem (w latach 1921 i 1941 – wtedy traktowano akwen jak jezioro). Były to jedyne dwa państwa nad morzem, stąd Teheran otrzymał nieproporcjonalnie dużą część akwenu. Wraz z rozpadem radzieckiego imperium Iran domagał się podziału akwenu na pięć równych części, ale pozostałe kraje się nie zgodziły. A akurat na krańcach irańskiej strefy znajdują się złoża ropy i gazu, do których roszczą pretensje Azerbejdżan i Turkmenistan. Zgodnie z umową z Aktau Teheran musiałby trochę ustąpić, ale w dokumencie zapewniono, że „w przypadku państw mających niekorzystny przebieg linii brzegowej strefy przybrzeżna i wyłączności połowów będzie wymierzana w sposób specjalny".
W dodatku Baku i Aszchabad też spierają się o pola naftowe i gazowe – tyle że leżące na środku morza. Kilkakrotnie w ciągu ostatnich lat okręty azerskie, irańskie i turkmeńskie przeganiały się nawzajem ze spornych akwenów. Nic nie wskazuje, by obecnie było inaczej.
Jedyną zaskakującą rzeczą jest rosyjska zgoda na budowę rurociągów na dnie morskim. Konwencja pozostawia to jedynie zainteresowanym państwom. Dotychczas Moskwa torpedowała próby układania rurociągów, powołując się na względy ekologiczne (podobnie jak część państw bałtyckich w przypadku rosyjskiego Nord Stream). Głównym rosyjskim problemem był gazociąg transkaspijski, którym można by dostarczać gaz z Kazachstanu (ewentualnie Turkmenistanu, a w przyszłości i Uzbekistanu) po dnie morza do Azerbejdżanu i dalej na Zachód – łamiąc monopol Rosji i pozbawiając ją części dochodów.
Bezpieczeństwo czy gazociąg
– Powstanie nowy most handlowy między Europą a Azją – zapewniał w Aktau prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew, a stojący obok niego lider Azerbejdżanu Ilcham Alijew potakiwał, uśmiechając się. Ale obaj twierdzili, że chodzi im o wzrost przewozów handlowych, a nie o gazociąg. – Nie uważamy (budowy) gazociągu za prawdopodobną nawet w dłuższej perspektywie – powiedział agencji Reuters ekspert ds. energetyki Ashley Sherman.
Obecnie jedyna droga gazu i ropy z Kazachstanu, Turkmenistanu i Uzbekistanu na rynki Zachodu prowadzi poprzez sieć rosyjskich rurociągów. Korzystając ze swej monopolistycznej pozycji „Gazprom" najczęściej nie chce pobierać opłat tranzytowych, lecz stara się po prostu odkupić od tych państw ich zasoby i samemu je sprzedawać.
Ale największą przeszkodą nadal jest brak dokładnego rozdziału zasobów energetycznych morza, które uważane są za większe od nigeryjskich. Jedynie Rosja w ciągu ostatniego ćwierćwiecza postarała się dokładnie wyznaczyć swoją część morza i objąć jurysdykcją nawet pola gazowe i naftowe leżące na jego środku. Teraz konwencja stwierdza, że znajdują się one na obszarze otwartego morza, ale nikt nie ma złudzeń, by Moskwa wycofała się z nich.