– Rosja docenia odpowiedzialną pozycję Austrii – powiedział przed przyjazdem Putina rosyjski ambasador w Wiedniu Dmitrij Lubinskij.
Wiedeń był jedną z unijnych stolic, która nie usunęła żadnego rosyjskiego dyplomaty, czyli nie wzięła udziału w akcji solidarności UE z Wielką Brytanią po próbie otrucia Siergieja Skripala. A usunęły ich uważane za prorosyjskie Włochy i Węgry. Austriacki koncern energetyczny OMV zaangażowany jest też w projekt Nord Stream 2. Austria była zresztą pierwszym krajem europejskim, który równo pół wieku temu podpisał umowę na zakup radzieckiego jeszcze gazu.
„Nacisk kół biznesowych w nie mniejszym stopniu tłumaczy zainteresowanie Wiednia współpracą z Rosją, co i geopolityka" – napisał portal Politico. Sami austriaccy eksperci zdziwieni przypominają, że najważniejsi handlowi partnerzy Wiednia to Berlin, Rzym i Waszyngton, a Moskwa znajduje się dopiero na 16. miejscu.
Jednak znacząca część austriackiego establishmentu konsekwentnie występuje przeciw unijnym sankcjom wobec Rosji. Dwa dni przed przyjazdem Putina austriacki wicekanclerz Heinz-Christian Strache wezwał wprost do ich zniesienia. – Szkodzą naszej, austriackiej gospodarce. Czas skończyć z tymi nieznośnymi sankcjami, należy znormalizować polityczne i gospodarcze stosunki z Rosją – powiedział w wywiadzie dla jednej z gazet.
Dla Putina stanowisko Austrii jest tym ważniejsze, że Wiedeń 1 lipca obejmuje przewodnictwo w UE, a do końca lipca Unia musi podjąć decyzję o przedłużeniu sankcji. „Teraz kanclerz Sebastian Kurz nie powinien pozostawiać jakichkolwiek wątpliwości, że jest solidarny z Brukselą, a nie Moskwą" – napisała tuż przed przyjazdem Putina wiedeńska „Die Presse". Kurz już zapewnił, że nie zaproponuje wycofania się z europejskich sankcji, mimo że nawet część jego własnej Austriackiej Partii Ludowej domaga się tego.