1. Donald Trump i Władimir Putin dzielą się strefami wpływów. Z perspektywy Polski i – szerzej – Europy jedna obietnica nowego prezydenta USA szczególnie wyróżnia się na niekorzyść. To „deal" z przywódcą Rosji. Trump nie tylko w kampanii mówił o nim wielokrotnie, ale już po wyborach lekceważył ataki hakerskie Kremla, a wstrzemięźliwość Putina po ogłoszeniu sankcji przez Baracka Obamę nazwał „sprytnym" posunięciem. Nowy sekretarz stanu USA Rex Tillerson to z kolei bliski znajomy szefa Rosnieftu Igora Sieczyna, zaufany Putina. Do nowej Jałty raczej nie dojdzie, bo armia czerwona nie okupuje dziś Europy Wschodniej. Ale w ramach układu z Putinem Amerykanie mogą wycofać się z postanowień lipcowego szczytu NATO o wzmocnieniu flanki wschodniej paktu, a także budowy bazy tarczy antyrakietowej w Redzikowie. Polska, ale przede wszystkim kraje bałtyckie, znów spadłaby do drugiej kategorii członkostwa w sojuszu atlantyckim, a może nawet „szarej strefy" między Wschodem i Zachodem.
2. Donald Trump wypełnia inne obietnice z kampanii wyborczej. A było ich wiele, jedna bardziej niebezpieczna od drugiej. Miliarder zachęcał Arabię Saudyjską i Koreę Południową do budowy własnej broni atomowej, a już po wyborach zapowiedział rozbudowę amerykańskiego arsenału jądrowego. To oznaczałoby początek nowego wyścigu zbrojeń, tym razem z udziałem znacznie większej liczby krajów niż w przeszłości. I to wielu bardzo niestabilnych. Z kolei przeniesienie ambasady USA do Jerozolimy – to inna zapowiedź Trumpa – rozpaliłoby Bliski Wschód, podobnie zresztą jak zerwanie umowy z Iranem o wstrzymaniu programu jądrowego. Budowa muru z Meksykiem to natomiast recepta na destabilizację Ameryki Łacińskiej. Trump groził także karnymi cłami na import towarów z Chin i zerwaniem umowy NAFTA – czyli globalną wojną handlową, co doprowadziłoby do nowego, światowego kryzysu. Jeszcze nigdy inauguracja nowego prezydenta USA nie wywoływała tak dużego niepokoju.
3. Marine Le Pen zdobywa Pałac Elizejski. To byłby koniec Unii Europejskiej. Wspólnota może przeżyć Brexit, bo Zjednoczone Królestwo zawsze było gdzieś na marginesie integracji, ale już nie „Frexit", bo współpraca Francji i Niemiec to fundament Unii. Liderka Frontu Narodowego ma zaś w programie obalenie filarów integracji. Chce wyprowadzić swój kraj ze strefy euro, nałożyć cła na granicach, zakazać pracy obywatelom innych krajów Unii, o ile na dane stanowisko jest chętny Francuz. W maju, w drugiej turze wyborów, naprzeciw Le Pen niemal na pewno stanie kandydat republikanów François Fillon. Na razie w sondażach ma ogromną przewagę. Ale to polityk o bardzo konserwatywnych poglądach, co może skłonić wielu lewicowych wyborców do pozostania w domu. Niska frekwencja to szansa dla Le Pen, bo jej elektorat jest zmobilizowany. Wynik wyborów może też zmienić na jej korzyść fala ataków terrorystycznych. No i zalew zmyślonych informacji, szczególnie w mediach społecznościowych, który już przyczynił się do Brexitu i wygranej Trumpa.
4. Dżihad w Europie. Od proklamowania kalifatu w Iraku i Syrii trzy lata temu kondycja tzw. Państwa Islamskiego nigdy nie była tak zła. Iracka armia zapewne w ciągu trzech miesięcy odbije całość terenów opanowanych w tym kraju przez islamistów. W Syrii, dzięki interwencji Rosji i Iranu, reżim Baszara Asada nie potrzebuje już dżihadystów dla osłabiania umiarkowanych rebeliantów i zapewne zepchnie islamistów do najdalszych, pustynnych regionów państwa. Tzw. państwo Islamskie zapewne zmieni więc strategię walki i zamiast budować struktury władzy na Bliskim Wschodzie wypowie wojnę Zachodowi na jego własnym terenie. Taki był kiedyś plan działania Al-Kaidy. Tym razem celem dżihadu może być jednak nie Ameryka, ale Europa, gdzie m.in. dzięki bliskości geograficznej, wciąż nieszczelnym granicom i wielomilionowym mniejszościom muzułmańskim uderzyć jest łatwiej. Krwawy zamach w noc sylwestrową z Stambule jest zapewne zapowiedzią tej nowej taktyki. Ma ona prowadzić do polaryzacji zachodnich społeczeństw i ułatwić dojście do władzy narodowych populistów. Zdaniem brytyjskiego wywiadu dżihadyści, gdyby mogli, przeprowadziliby zmasowany atak na Europę, używając broni chemicznej.
5. Paraliż Wielkiej Brytanii. Do końca marca Theresa May ma rozpocząć formalne negocjacje rozwodowe z Brukselą. Wtedy zacznie biec dwuletni okres, po którym Zjednoczone Królestwo przestanie należeć do Unii. Ale staje się coraz bardziej jasne, że potrzeba będzie znacznie więcej czasu, być może dziesięciu lat, aby Brytyjczycy wynegocjowali nowe zasady współpracy ze Wspólnotą. To wynik nie tylko niesłychanie złożonych więzi, jakie do tej pory łączyły Londyn ze zjednoczoną Europą, ale także zwartego frontu krajów UE w rozmowach z May, co zaskoczyło premier. Coraz więcej wskazuje więc na to, że Brytyjczycy będą musieli się pogodzić z układem przejściowym z Unią, „wieczną prowizorką". Przedłużająca się niepewność już w tym roku spowoduje zasadnicze pogorszenie kondycji ekonomicznej kraju i umocni ruchy odśrodkowe, przede wszystkim w Szkocji. Paraliż Wielkiej Brytanii, czołowej potęgi wojskowej i trzeciej największej gospodarki Unii, to bolesny cios dla Europy Zachodniej.