Rozpoczęty 28 grudnia siedmioetapowy cykl, po przystankach w Lenzerheide, Toblach i Val di Fiemme miał w niedzielę znany od lat finał – wspinaczkę na szczyt Alpe Cermis – po raz pierwszy ze startu wspólnego. Therese Johaug, chociaż w piątek nie wygrała biegu na 10 km techniką klasyczną i nie była wysoko w sobotnim sprincie – pokazała podczas ostatniego etapu, że nie czas na zmianę liderki.
Norweżka była zdecydowanie najlepsza w końcowej wspinaczce, o prawie minutę wyprzedziła najgroźniejsze rywalki, emocje dotyczyły tylko pozostałych miejsc na podium. Drugie miejsce, tak jak rok temu, wywalczyła Rosjanka Natalia Nieprajewa, trzecie ubiegłoroczna mistrzyni Ingvild Flugstad Oestberg. Najlepszą w klasyfikacji punktowej została Anamarija Lampić ze Słowenii. Johaug z trzema zwycięstwami w Tourze jest już blisko osiągnięcia Justyny Kowalczyk, która w latach 2010-2013 wygrywała cztery razy.
W rywalizacji mężczyzn Rosjanie Aleksandr Bołszunow i Siergiej Ustiugow obronili pierwsze i drugie miejsce w klasyfikacji końcowej, choć na mecie na Alpe Cermis pierwszy był Norweg Simen Hegstad Krueger, drugi jego rodak Sjur Roethe. Najpoważniejszym rywalem Rosjan był jednak Johannes Hoesflot Klaebo, który w tym roku lepszy był w sprintach i klasyfikacji punktowej, lecz na dystansach oddawał pole, na Alpe Cermis wbiegł dopiero 21.
Therese Johaug po sukcesie w Tour de Ski umocniła się na prowadzeniu w klasyfikacji głównej PŚ, Aleksandr Bołszunow po otrzymaniu wszystkich premii punktowych został nowym liderem PŚ, wyprzedził Klaebo o 75 pkt.
Polskie starty w tegorocznej edycji Tour de Ski pomyślnie zakończyli bracia Bury. Dominik zajął 24. miejsce, Kamil 42. (na 56 sklasyfikowanych uczestników), obaj zdobyli po parę punktów PŚ i zobaczyli, że świat nie uciekł im tak bardzo daleko.