Brygida Grysiak: Alkohol zabija rodzinę od środka

- Zwykle pijący rodzice nie myślą o tym, że ich problem staje się problemem całej rodziny. Szczególnie cierpią na tym dzieci - mówi Brygida Grysiak, dziennikarka TVN24, ambasadorka akcji „Nie piję, bo kocham".

Aktualizacja: 21.10.2017 15:29 Publikacja: 19.10.2017 23:50

Brygida Grysiak: Alkohol zabija rodzinę od środka

Foto: stock.adobe.com

Rzeczpospolita: „Nie piję, bo kocham" to kampania społeczna Ruchu Światło–Życie, która ma uwrażliwić Polaków na problem alkoholizmu, ale też promować modę na niepicie. Ale jak przestać pić? Przecież alkohol jest po prostu częścią naszego życia społecznego, a jego spożywanie nie oznacza od razu, że zmagamy się z alkoholizmem.

Brygida Grysiak: Nie chcemy namawiać ludzi do zupełnej abstynencji, bo to rzeczywiście jest trudne. Chodzi o poruszenie sumień Polaków, którzy nadużywają alkoholu, nie zawsze alkoholików. Apelujemy o to, żeby pomyśleli o tych, których z jednej strony kochają, a z drugiej krzywdzą, pijąc na potęgę. W moim odczuciu stanowczo za mało się mówi w przestrzeni publicznej o tej miłości, która stała się punktem wyjścia kampanii „Nie piję, bo kocham". Bo kiedy pijemy, wydaje się nam, że to jest tylko nasz problem, i nie rozumiemy, że rzeczywistość jest zupełnie inna.

A jaka jest ta rzeczywistość?

Zwykle pijący rodzice nie myślą o tym, że ich problem staje się problemem całej rodziny. Szczególnie cierpią na tym dzieci. To naznacza je na całe życie. Dzieci z rodzin dotkniętych alkoholizmem mają trudniejszy start, a w wielu przypadkach potrzebują opieki psychologa. Niestety, ta kwestia nie jest obecna w powszechnej świadomości Polaków, a przecież nie bez powodu tworzone są grupy wsparcia dla rodzin alkoholików. Ciągłe tłumaczenie się uzależnionego, że to tylko jego sprawa albo że tego problemu w ogóle nie ma, powoduje, że alkoholizm staje się głęboką, ropiejącą raną całej rodziny. Trzeba pracy, często wielu lat terapii i wyrzeczeń, żeby ta rana miała szansę się zagoić.

Skoro alkoholizm nie jest problemem jednostek, ale dzieci, żon, mężów, matek, ojców, to jak im pomagać?

Po pierwsze, trzeba głośno mówić o tym problemie. Znam wiele rodzin, które rozpadały się przez alkohol. Znam też takie, które przez lata zmagały się z tym problemem i to była dla nich wieloletnia gehenna. Alkohol często rodzi przemoc. Przemoc zabija więzi. Często powtarzamy, że rodzina jest siłą narodu. Wynosimy ją na piedestał. I słusznie. Nie dostrzegając jednocześnie tego, co zabija ją od środka. Alkoholizm w rodzinie jest jak rak. Pożera kolejne zdrowe komórki, zabija relacje, zabija miłość. My jednak ciągle, mam wrażenie, traktujemy ten problem trochę po macoszemu, bo przecież mamy taką, a nie inną tradycję picia, problem towarzyszy nam od lat, więc być może już niczego w tym zakresie zrobić się nie da. To prosta droga do katastrofy. Nawet jeśli wydaje się nam, że się nie da, to musimy podejmować kolejne działania. I to inaczej, niż robiono to w latach poprzednich, bo najwidoczniej stare metody się nie sprawdziły. Problem pęcznieje. I – wbrew temu, co się powszechnie sądzi – nie dotyczy rodzin patologicznych, ale tych dobrze sytuowanych, wykształconych.

Ministerstwo Zdrowia zamierza walczyć ze szkodliwym piciem alkoholu szeregiem ograniczeń – np. wydłużeniem zakazu emisji reklam piwa w telewizji do godz. 23. Jak to ma niby pomóc?

Od czegoś trzeba zacząć. Choć wolałabym, żeby na ten temat wypowiadali się eksperci. W Polsce ich nie brakuje. Myślę jednak, że w tym przypadku mamy problem przede wszystkim ze świadomością społeczną. Myślimy, że jeśli piwo leje się strumieniami na meczach piłki nożnej czy właściwie każdej innej dyscypliny, to wszystko jest w porządku. Bo jest ono niskoprocentowe, a ci panowie z plastikowymi kuflami w dłoni właściwie nie są pijani, tylko trochę podchmieleni. Uznajemy to za naturalne i oczywiste, że kibicujemy z piwem w dłoni. A ja myślę, że jednak coś tu nie działa. Ostatnio sama byłam z dziećmi na meczu siatkówki i widząc takie obrazki, odniosłam wrażenie, że coś tutaj jednak nie pasuje. Jeśli mamy pracować nad świadomością społeczną, to może warto się przyjrzeć obecności alkoholu w sporcie.

A co na to biznes alkoholowy?

Zdaję sobie sprawę, że w grę wchodzą interesy dużych korporacji z ogromnymi możliwościami, które przecież przeznaczają spore środki na wspieranie sportu. To zamknięte koło, ale naturalne powinno być dla nas dziś poszukiwanie rozwiązań w tej patologicznej sytuacji, a nie trwanie w niej.  

Rzeczpospolita: „Nie piję, bo kocham" to kampania społeczna Ruchu Światło–Życie, która ma uwrażliwić Polaków na problem alkoholizmu, ale też promować modę na niepicie. Ale jak przestać pić? Przecież alkohol jest po prostu częścią naszego życia społecznego, a jego spożywanie nie oznacza od razu, że zmagamy się z alkoholizmem.

Brygida Grysiak: Nie chcemy namawiać ludzi do zupełnej abstynencji, bo to rzeczywiście jest trudne. Chodzi o poruszenie sumień Polaków, którzy nadużywają alkoholu, nie zawsze alkoholików. Apelujemy o to, żeby pomyśleli o tych, których z jednej strony kochają, a z drugiej krzywdzą, pijąc na potęgę. W moim odczuciu stanowczo za mało się mówi w przestrzeni publicznej o tej miłości, która stała się punktem wyjścia kampanii „Nie piję, bo kocham". Bo kiedy pijemy, wydaje się nam, że to jest tylko nasz problem, i nie rozumiemy, że rzeczywistość jest zupełnie inna.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Sondaż: Połowa Polaków za małżeństwami par jednopłciowych. Co z adopcją?
Społeczeństwo
Ponad połowa Polaków nie chce zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach
Społeczeństwo
Poznań: W bibliotece odkryto 27 woluminów z prywatnych zbiorów braci Grimm
Społeczeństwo
Budowa S1 opóźniona o niemal rok. Powodem ślady osadnictwa sprzed 10 tys. lat
Społeczeństwo
Warszawa: Aktywiści grupy Ostatnie Pokolenie przykleili się do asfaltu w centrum