Ziobro pytany był o to, czy weźmie odpowiedzialność za ewentualny rozpad koalicji i przedterminowe wybory.
Polityk stwierdził, że przede wszystkim czuje się odpowiedzialny przed wyborcami, wobec których Solidarna Polska zobowiązała się bronić suwerenności i niezależności Polski.
Mówiąc o sytuacji w zwaśnionej koalicji rządzącej, Ziobro stwierdził, że partia koalicyjne wiele łączy, wspólne działania, jakie podjęły na początku współpracy, takie np. jak program 500+, zmieniły na lepsze sytuacje milionów polskich rodzin. Są jednak takie sprawy, na które jako koalicjant PiS Solidarna Polska zgodzić się nie może. W rządzie jednak trwać będzie dla dobra kraju, bo, jak mówił Ziobro, przyspieszone wybory mogłyby wprowadzić do władzy osoby takie jak Marta Lempart.
Ziobro podkreślał, że w kwestii Funduszu Odbudowy premier Morawiecki niegdyś stanowczo zapewniał, że nie zgodzi się na uzależnienie wypłat od przestrzegania praworządności, czyli blokowania pieniędzy, "które się Polsce należą jak psu kość", i zapowiadał twarde weto. A potem zmienił zdanie. Także Kaczyński, uważa lider SP, "przedstawia argumenty, którymi się kieruje, podejmując inne decyzje niż te, które były przyjęte we wspólnym programie Zjednoczonej Prawicy".
Solidarna Polska jednak od początku trwała na stanowisku, że taki warunek uderza w suwerenność kraju, a to jej obronę partia Ziobry deklarowała przed wyborcami. Zdania więc nie zmieni i Funduszu Odbudowy nie poprze.