Jak poinformowało MON, myśliwiec wykonywał nocny lot ćwiczebny i z nieznanych przyczyn rozbił się na polu w odległości kilkuset metrów od zabudowań. Pilot zdołał się katapultować, ale nie przeżył, jego ciało znaleziono ok. 200 m od wraku myśliwca. Według informacji MON należał do doświadczonych oficerów – miał za sobą 800 godzin nalotu, w tym 500 godzin spędzonych za sterami MiG. W kabinie MiG-29 pełnił dyżury bojowe, wielokrotnie też brał udział w krajowych i międzynarodowych ćwiczeniach.
Okoliczności wypadku bada Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego – zakomunikował w piątek na specjalnej konferencji prasowej szef MON Mariusz Błaszczak. Minister podjął decyzję o wstrzymaniu lotów na bojowych MiG do czasu wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Według nieoficjalnych ustaleń „Rz” pilot wykonywał zaplanowany nocny lot „na przechwycenie” i miał wcześniej zgłaszać dowództwu ćwiczeń problemy techniczne. Katapultował się najprawdopodobniej na komendę kierownika lotu. W MON nie udało się nam potwierdzić tych faktów.
Samoloty myśliwskie MiG-29 eksploatowane w Siłach Powietrznych RP już ok. 30 lat mają u pilotów i ekspertów opinię maszyn bezpiecznych. – Z pewnością świadczy o tym fakt, że brak w historii eksploatacji myśliwców konstrukcji Mikojana i Guriewicza zbyt wielu takich tragicznych wydarzeń jak to ostatnie, pod Pasłękiem. A Rosjanie wyprodukowali ponad 1600 maszyn tego typu, obecnie wciąż pełnią służbę w lotnictwie bojowym kilkudziesięciu krajów – mówi Bartosz Głowacki, ekspert lotniczy pisma „Skrzydlata Polska”.
Głowacki przypomina, że jesienią 2017 r. w lesie pod Kałuszynem, w czasie podejścia do lądowania na lotnisko w Mińsku Mazowieckim, rozbił się jeden z MiG, ale szczęśliwie pilot ocalał. Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych do tej pory nie podała do publicznej wiadomości, jakie były przyczyny tamtej katastrofy. W fachowej prasie spekulowano, że do nieszczęścia doprowadził raczej błąd ludzki, a nie awaria maszyny.