Prokurator winna, bo pisała do "Rzeczpospolitej" bez zgody szefa

Prokurator Beata Mik publikująca na naszych łamach została za to skazana na dyscyplinarną karę upomnienia, bo nie miała zgody na pisanie od Bogdana Święczkowskiego.

Aktualizacja: 22.06.2018 13:23 Publikacja: 22.06.2018 09:02

Prokurator winna, bo pisała do "Rzeczpospolitej" bez zgody szefa

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Sąd Dyscyplinarny dla Prokuratorów przy Prokuratorze Generalnym orzekł w czwartek, że niezawiadomienie szefa prokuratury „o zamiarze przekazywania do publikacji" artykułów dla „Rzeczpospolitej" to delikt, za który Beacie Mik, prokuratorowi Prokuratury Generalnej w stanie spoczynku, należy się kara upomnienia.

– Konstytucyjnie gwarantowana swoboda wypowiedzi ma ograniczenia. Służba w prokuraturze oznacza wiele ograniczeń – mówił w ustnym uzasadnieniu orzeczenia przewodniczący składu sądzącego prok. Marcin Czapski.

Sąd dokonał rozróżnienia między prowadzoną przez Beatę Mik działalnością naukową (publikacje m.in. w piśmie „Prokuratura i Prawo"). Jej publikacje na łamach prawnych stron „Rzeczpospolitej" uznał za działalność publicystyczną, na której kontynuowanie powinna ona uzyskać zezwolenie od Bogdana Święczkowskiego. Według sądu taka publicystyka to „inne zajęcie" w rozumieniu ustaw o prokuraturze i sądach, a niepowiadomienie przełożonego sąd uznał za działanie umyślne.

To dlatego, że w listopadzie 2016 r. prok. Mik zawiadomiła Bogdana Święczkowskiego o zamiarze sformalizowania współpracy z naszą gazetą i podpisania z wydawcą „Rz" umowy ws. przeniesienia praw autorskich do swych tekstów. Prokurator krajowy się sprzeciwił (do dziś tego nie uzasadniając), więc prok. Mik umowy nie podpisała, ale publikowała nadal, gdyż na publikację zgody udzielił jej jeszcze w 2000 r. ówczesny prokurator generalny Lech Kaczyński. Dlatego też – twierdziła obwiniona – nie musiała zawiadamiać prokuratora krajowego o tym, co już od wielu lat robi.

W wytoczonej jej sprawie dyscyplinarnej chodzi o 14 tekstów opublikowanych między listopadem 2016 r. a wrześniem 2017 r. na naszych łamach. Według rzecznika dyscyplinarnego prok. Małgorzaty Nowak (która żądała dla prok. Mik kary nagany) obwiniona powinna zawiadomić prokuratora krajowego o zamiarze podjęcia „innego zajęcia", czyli „przekazywania do publikacji" tekstów.

Beata Mik i jej obrońca prok. Aleksander Herzog (w przeszłości oboje orzekali w sądzie dyscyplinarnym) przekonywali, że deliktu dyscyplinarnego nie ma, a oskarżenie jest chybione, tym bardziej że zarzucono obwinionej „przekazywanie do publikacji" tekstów.

– Chyba że chodziłoby o zajęcie doręczyciela czy listonosza – ironizował prokurator Herzog.

Orzeczenie jest nieprawomocne. Można się od niego odwołać do nowo powstałej, a wciąż nieutworzonej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Już wiadomo, że zrobi to obwiniona, która uznaje swą sprawę za próbę sznurowania ust prokuratorom. Odwołania nie wyklucza też rzecznik dyscyplinarny.

Sygnatura akt: PK I SD 25. 2018

Sąd Dyscyplinarny dla Prokuratorów przy Prokuratorze Generalnym orzekł w czwartek, że niezawiadomienie szefa prokuratury „o zamiarze przekazywania do publikacji" artykułów dla „Rzeczpospolitej" to delikt, za który Beacie Mik, prokuratorowi Prokuratury Generalnej w stanie spoczynku, należy się kara upomnienia.

– Konstytucyjnie gwarantowana swoboda wypowiedzi ma ograniczenia. Służba w prokuraturze oznacza wiele ograniczeń – mówił w ustnym uzasadnieniu orzeczenia przewodniczący składu sądzącego prok. Marcin Czapski.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Rośnie lawina skarg kasacyjnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego