Było wiele reform, ale przyniosły mierne efekty. Wreszcie drgnęło, za sprawą udrożnienia odpowiedzialności karnej dla uporczywie zalegających z alimentami, co było wręcz masowe. Poprawiło się też dzięki koniunkturze gospodarczej i mniejszemu bezrobociu oraz 500 +. Problem jest jednak nadal i dotyczy setek tysięcy osób.

Pomysł MS jest prosty: sądy mają zasądzać alimenty ryczałtowe w ciągu kilku dni od wniesienia prostego pozwu, według jednej ogólnopolskiej (choć waloryzowanej co roku) stawki: 460 zł przy jednym dziecku, a przy trzech po 380 zł, czyli w sumie 1140 zł.

Pewnie część dłużników alimentacyjnych może mieć z tą drugą kwotą problem, ale jak ktoś doczekał się trojga dzieci, to miał czas na przygotowanie się do tej roli i do tego, że będzie musiał łożyć na wychowanie trójki. Alimenty na jedno dziecko z kolei to kwota do strawienia dla każdego dorosłego, nawet chwilowo niepracującego. Jeśli więc mamy dać w sądach jakiejś grupie priorytet w dochodzeniu sprawiedliwości, to z pewnością powinny to być dzieci, które czekają na pieniądze od ojca, a czasem od matki, na ich utrzymanie. One z pewnością mają prawo do przyśpieszonej procedury i pieniędzy na czas.

Przy okazji zyskamy wszyscy. Przypuszczam, że większość spraw skończy się na szybko wydanym nakazie zapłaty alimentów, więc podsądni oszczędzą sobie czasu i stresu oraz wydatków na proces. Odciążymy przy okazji sądy i sędziów, których będzie można przesunąć do innych, trudniejszych spraw.

Więcej takich pomysłów, bo to chyba jedyna droga odchudzenia i usprawnienia sądownictwa.