Zabójca był uzbrojony w kuchenny nóż. Jak się jednak okazało, potrafił się nim posługiwać bardzo skutecznie. Około godz. 13 zaatakował na pierwszym piętrze komendy głównej policji kolejno pięciu funkcjonariuszy pracujących w dwóch sąsiednich pokojach. Zabił trzech mężczyzn i kobietę, kolejną policjantkę ciężko ranił.
Gdy wybiegł na dziedziniec ogromnego XIX-wiecznego gmachu w pościgu za jeszcze jednym policjantem, stojący nieopodal funkcjonariusz trzykrotnie wezwał go do rzucenia broni. Gdy nie było reakcji, oddał trzy strzały, w tym jeden w głowę, zabijając agresora na miejscu.
Pierwsze przypuszczenia, że chodzi o zamach terrorystyczny przeprowadzony przez integrystów islamskich, nie potwierdziły się. 45-letni morderca był od 20 lat pracownikiem działu informatycznego prefektury policji. Podobnie jak jego żona miał słaby słuch.
Motywy jego działania nie są jeszcze znane. Jednak zaledwie dzień wcześniej przez ulice Paryża przeszła „manifestacja gniewu", w której wzięło udział 27 tys. policjantów. Protestowali przeciwko szybko rosnącej przestępczości nie tylko w stolicy, ale i całym kraju, a także przeciw niezwykłej brutalności chuliganów (tzw. black blocks), którzy regularnie przyłączają się do demonstracji.
– Kiedy usłyszałem strzały, myślałem, że chodzi o samobójstwo. W ostatnim czasie mamy ich wiele – relacjonował zajście w prefekturze policji dziennikowi „Le Parisien" jeden ze świadków.