Ktoś mówi o poglądach. I to o konkretnych poglądach na temat sytuacji na Bliskim Wschodzie. Kiedy jednak przyjrzeć się z bliska hasłom i zachowaniom demonstrantów, to wiadomo głównie, że chodzi o Gazę i Palestynę. Ale o co konkretnie? Piszę demonstrantów, a nie studentów, gdyż na wszystkich uczelniach, gdzie wkraczała policja, znajdowała tam osobników bez legitymacji studenckich.
Oczywiście, można zrozumieć, że bombardowanie i pacyfikowanie Gazy przez armię Izraela wywołuje bardzo silne emocje. Na pierwszych stronach wszystkich mediów widzimy ruiny, trupy i rannych, głównie kobiety i dzieci. Temu nie można zaprzeczyć. Ale nasuwa się pytanie, dlaczego ze wszystkich strasznych wojen i konfliktów świat nagle interesuje się właśnie tylko Gazą. Wojny w Ukrainie już nie ma, o Syrii, Etiopii czy Sudanie już nikt nie pamięta albo po prostu o tym się nie wie. Demonstranci na kampusach wykazują nie tylko jednostronne zainteresowanie, do czego mają prawo, ale i ignorancję na temat tego kawałka świata, który tak ich podnieca.
Czytaj więcej
18 maja przypada 80. rocznica wywiezienia z Krymu całej ludności krymsko-tatarskiej. Zburzenie do tego dnia mostu Krymskiego na pewno zostałoby przyjęte przez sojuszników i sympatyków Ukrainy z zachwytem.
Amerykańscy studenci, którzy protestują przeciwko wojnie w Strefie Gazy, wykazują się ignorancją
Głównym hasłem, rymującym się po angielsku, jest „From the river to the sea Palestine must be free”, czyli „od rzeki do morza, Palestyna musi być wyzwolona”. Ale tu już zaczyna się problem. Studenci pytani często i nie zawsze złośliwie, o jaką rzekę czy o jakie morze chodzi, wykazywali się daleko idącą ignorancją, wymieniając nie tylko rzeki i morza na innych kontynentach, ale nawet zmyślając jakieś nieistniejące nazwy geograficzne. Często nie wiedzieli, kto mieszka między tym morzem i tą rzeką, a ci, którzy wiedzieli, mówili czasem, że trzeba się dogadać, tak jakby tego nie próbowano od 70 albo i 1000 lat.