USA: Dyplomacja, która może zgubić

Czy za politykę zagraniczną Donalda Trumpa zapłaci partia republikańska?

Aktualizacja: 13.08.2018 18:03 Publikacja: 12.08.2018 18:38

Prezydent i jego zwolennicy przed Trump National Golf Club w New Jersey

Prezydent i jego zwolennicy przed Trump National Golf Club w New Jersey

Foto: AFP

Jedną z głównych przyczyn, dla których demokratom udało się w 2006 roku zdobyć większość w Izbie Reprezentantów, było podejście republikańskiej administracji do wojny w Iraku. Wówczas, jak wskazywały sondaże, tylko 29 procent Amerykanów popierało działania prezydenta George'a Busha. Prawie 70 procent z niepokojem stwierdzało, że prezydent nie miał planu na zakończenie wojny, a większość Amerykanów miała nadzieję, że jeżeli demokraci przejmą większość w Kongresie, to zredukują albo zakończą zaangażowanie wojskowe Ameryki w Iraku.

Twardy elektorat

W listopadzie odbędą się w USA wybory uzupełniające do Kongresu. Jak obecnie polityka zagraniczna Ameryki, a w szczególności podejście do Rosji i jej ingerencji w amerykańskie wybory (o czym media mówią bez przerwy) wpłynie na decyzje Amerykanów?

Trudno w stu procentach przewidzieć, tym bardziej że coraz częściej okazuje się, że amerykańska administracja i sam Donald Trump prowadzą dwie osobne polityki zagraniczne. Dało się to zauważyć np. tydzień temu – gdy Donald Trump jeszcze wspominał swoje „niezwykle udane" spotkanie z Putinem w Helsinkach, a Departament Stanu ogłosił sankcje na Rosję i zagroził kolejnymi.

Polityczną siłą prezydenta, która pozwoliła przetrwać mu już 18 miesięcy w Białym Domu, są jednak jego lojalni wyborcy. „Mimo, że dwie trzecie Amerykanów wierzy, że Rosja miała wpływ na wyniki wyborów w 2016 r., to sympatycy Trumpa wydają się akceptować jego deklaracje, że doniesienia agencji wywiadowczych co do Rosji są mocno przesadzone" – czytamy w portalu USA Today, który opiera swoją opinię na wypowiedziach grupy wyborców sympatyzujących z Donaldem Trumpem. Eksperci USA Today stwierdzają, że „nawet jeżeli (specjalny prokurator) Robert Mueller opublikuje raport negatywny dla Trumpa, to możliwe, że jego wyborcy przyjmą go z przymrużeniem oka".

Będą konsekwencje

Reszta wyborców jednak jest już innego zdania. Według najnowszego sondażu przeprowadzonego przez PBS, NewsHour, NPR i Marist Poll, po szczycie w Helsinkach i spotkaniu Donalda Trumpa z Władimirem Putniem, aż 64 procent Amerykanów jest zdania, że amerykański prezydent nie jest wystarczająco stanowczy w stosunku do Rosji, a 53 procent jest przekonane, że Trump postąpił nielegalnie albo nieetycznie w stosunkach z tym mocarstwem i jego przywódcą. Przy czym, większość Amerykanów albo pamięta czasy zimnej wojny, albo negatywnie kojarzy ten termin.

Z tego samego sondażu wynika, że 69 procent respondentów wierzy w doniesienia amerykańskich agencji szpiegowskich, że Rosja miała wpływ na wyniki wyborów prezydenckich w 2016 r., i 57 procent myśli, że tak samo Moskwa zrobi w tym roku. – Generalnie rzecz biorąc, ludzie patrzą na prezydenturę Trumpa i uważają, że jest zdominowana przez politykę chaosu – podsumowuje Geoff Garin, wieloletni strateg demokratyczny, a obecnie prezes Hart Reaserch, której sondaże pokrywają się ze wspomnianymi wcześniej.

Z tego powodu wiele mediów przewiduje, że polityka zagraniczna będzie miała wpływ na to, jak wyborcy zagłosują w listopadzie. „Na nieszczęście dla Trumpa i republikanów, zagraniczna polityka obecnego prezydenta nie jest zbyt popularna. To dzięki niej Trump ma historycznie niskie jak na prezydenta poparcie" – pisze „The Hill". Wylicza przy tym, że 58 procent narodu jest przeciwne budowie muru na granicy z Meksykiem; 67 procent Amerykanów uważa, że „nieudokumentowani imigranci" powinni otrzymać możliwość zalegalizowania pobytu; dwa razy więcej Amerykanów jest przekonanych, że cła zaszkodzą gospodarce amerykańskiej niż tych, którzy wierzą, że ją wzmocnią. – Prawie połowa Amerykanów (47 procent) uważa, że polityka zagraniczna Trumpa będzie miała negatywne konsekwencje" – piszą eksperci PBS.

Cła zadecydują

To w połączeniu z historycznie niskim notowaniami (bo oscylującym wokół 38 procent poparcia dla prezydenta), źle wróży szansom republikanów w zbliżających się wyborach. Patrząc na statystyki wyborcze od 1946 r. partia niepopularnych prezydentów zawsze traciła średnio 49 miejsc w Izbie Reprezentantów i 6,5 miejsca w Senacie. Stratedzy polityczni z CNBC News przypuszczają, że zasada ta sprawdzi się również w tym roku. Szacują więc, że demokraci mają szansę na zdobycie 23 miejsc, które potrzebne im są by przejąć większość w Izbie Reprezentantów. W Senacie potrzeba im tylko dwóch dodatkowych miejsc, by mieć kontrolę nad izbą wyższą.

Polityka zagraniczna ma więc szansę odegrać dużą rolę w tegorocznych decyzjach wyborców. Szczególnie jeżeli śledztwo prokuratora Muellera posunie się jeszcze dalej, a np. cła nałożone przez obecną administrację na towary importowane nie zaczną przynosić w Ameryce namacalnych rezultatów gospodarczych. Przy czym – biorąc pod uwagę sytuację w stosunkach z Rosją, imigracyjne negocjacje z Kongresem, nierozwiązany problem Korei Północnej, wojny handlowe z Chinami – istnieje wiele rejonów, gdzie ten kryzys może się pojawić.

Ale Trump ma też nadal wiele możliwości, by wykorzystać tę sytuację na swoją korzyść lub niekorzyść.

Jedną z głównych przyczyn, dla których demokratom udało się w 2006 roku zdobyć większość w Izbie Reprezentantów, było podejście republikańskiej administracji do wojny w Iraku. Wówczas, jak wskazywały sondaże, tylko 29 procent Amerykanów popierało działania prezydenta George'a Busha. Prawie 70 procent z niepokojem stwierdzało, że prezydent nie miał planu na zakończenie wojny, a większość Amerykanów miała nadzieję, że jeżeli demokraci przejmą większość w Kongresie, to zredukują albo zakończą zaangażowanie wojskowe Ameryki w Iraku.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790