Plus Minus: Jak wyglądała sytuacja polityczna po objęciu przez pana Ministerstwa Spraw Zagranicznych w 1932 r.?
Stanowisko ministra spraw zagranicznych objąłem w okolicznościach, które bynajmniej nie były łatwe. Dostosowując się do wymagań sytuacji ogólnej, polityka nasza, wprawdzie mniej ugodowa w swej formie, opierała się na tych samych co i przedtem zasadach. W grze naszej mieliśmy jednak nowy atut: pakt o nieagresji zawarty z Rosją. Wypada przypomnieć, że nawet tak pozytywny dla nas czynnik, jakim był pakt z Rosją, dał w swoim czasie asumpt do ataku prowadzonego przez dwa miesiące w prasie francuskiej, gdzie potraktowano mnie jako „zdrajcę Europy".
Komentarz komunistycznego redaktora do „Pamiętników" Becka (Czytelnik, Warszawa 1955): „Nieudolne próby Becka, przedstawiającego siebie jako rzecznika porozumienia ze Związkiem Radzieckim, nie wytrzymują krytyki"*.
Jak wyglądały stosunki polsko-niemieckie tuż po objęciu władzy przez Hitlera?
Gdy po raz pierwszy musiałem w Sejmie zająć w tej (stosunków polsko-niemieckich – red.) sprawie stanowisko, marszałek Piłsudski poradził mi, bym nie brał pod uwagę gorączkowego podniecenia w prasie europejskiej i poruszał sprawę Niemiec stanowczo, lecz jednocześnie spokojnie i z umiarem dobierał słów, aby nie wywoływać wrażenia, że przyszłość kryje w sobie tylko negatywne możliwości. W ten sposób powstało moje exposé z 15 lutego 1933 roku, a propos którego w kuluarach Sejmu przypominano stare polskie przysłowie „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie". Nasz stosunek do Niemiec miał zależeć od stosunku Niemiec do nas.