Warto pamiętać, że konflikt izraelsko-palestyński nie zaczął się wczoraj, a rachunki krzywd są po obu stronach. Faktem jest, że Izraelczycy kontynuują budowę osiedli na ziemiach, do których prawa roszczą sobie Palestyńczycy, dlatego też kwestia eksmisji kilku arabskich rodzin z Szajch Dżarrah stała się punktem zapalnym. Wcześniej policja izraelska zamknęła Bramę Damasceńską, miejsce wieczornych spotkań muzułmanów podczas ramadanu. Mało się jednak mówiło o tak zwanych atakach tiktokowych – czyli palestyńskiej wersji patostreamingu – nagrywanych na komórki atakach młodych Palestyńczyków na Żydów, które następnie wrzucano do sieci, gdzie biły rekordy popularności. Napięcie między Izraelczykami a Palestyńczykami rosło.
Tyle tylko że w te napięcia ostro wszedł Hamas, terrorystyczna organizacja ze Strefy Gazy, która w poniedziałek 10 maja rozpoczęła ostrzał rakietowy Izraela. W ciągu dziesięciu dni ataków wystrzeliła w stronę Izraela ponad cztery tysiące rakiet. Izraelskie wojsko (zwane od angielskiego skrótu IDF – Israel Defense Forces) odpowiedziało bombardowaniami. W Gazie (którą Izrael odgrodził murem, by zatrzymać przepływ terrorystów, którzy przeprowadzali zamachy) zaczęli ginąć cywile, co jeszcze bardziej rozgrzało emocje. Gdy piszę te słowa, po stronie palestyńskiej jest około 200 ofiar (z czego mniej więcej połowa to bojownicy Hamasu lub Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu), zaś po izraelskiej ofiar było 12. Niestety Hamas wyrzutnie rakiet ustawiał w gęsto zaludnionych dzielnicach Gazy, co sprawiało, że ich niszczenie pociągało za sobą poważne koszty ludzkie. Media obiegały wstrząsające zdjęcia bombardowanych wieżowców, choć warto przypomnieć, że przed nalotem ich mieszkańcy oraz pracujący w nich ludzie byli wzywani telefonicznie do ewakuacji.
Śmierć każdego cywila powinna zostać po zakończeniu konfliktu wyjaśniona (po ostatniej wojnie z Hamasem w 2014 r. IDF powołał komisję wyjaśniającą każdy z budzących wątpliwości przypadków śmierci cywilów), ale ani moralizm, ani sentymentalizm nie mogą przysłonić prostego faktu: Izrael ma prawo bronić się przed tysiącami rakiet, które wysłał na niego Hamas. Trudno przyjąć za dobrą monetę tłumaczenie, że Hamas wystąpił w obronie eksmitowanych Palestyńczyków. Tak wielki arsenał musiał być produkowany i przechowywany przez miesiące, jeśli nie przez lata. Poza tym Hamas nie przygotowałby się tak dobrze bez pomocy z zewnątrz, przede wszystkim ze strony Iranu.
Jeśli idzie o geopolitykę, Izrael potępiły Iran oraz Turcja, która coraz bardziej wchodzi w rolę opiekuna wszystkich muzułmanów świata. Amerykańska lewica z kolei krytykuje Joe Bidena, że w tym sporze zachowuje się jak Donald Trump. Otwarcie stronę palestyńską poparł ruch Black Lives Matter.