Ubekistan III RP

Osądzając innych, pamiętajmy, że tyle o sobie samych wiemy, ile nas sprawdzono. Ułatwi to osłabienie wrogości do „resortowych dzieci”. Nie usuniemy ich z kraju, trzeba więc z nimi żyć.

Aktualizacja: 08.05.2024 07:41 Publikacja: 17.01.2014 12:11

Wydawca „Resortowych dzieci" zapragnął pokazać, gdzie tworzyły się charaktery i więzi towarzyskie środowiska, które zdominowało debatę publiczną w Polsce. Wcale nie obciąża potomków winami ich ubeckich i komunistycznych przodków. To uczciwy punkt wyjścia. Wstyd mieć za ojca czy matkę esbeka lub TW, lecz płynęły stąd korzyści niezasłużone pracą, a za to kosztem innych, także utalentowanych. Krzywda moralna nikomu się nie stanie od ujawnienia przestępstw rodziców, a zwłaszcza występków własnych i wątpliwych przywilejów.

Dwuznaczny dorobek

Problem rządzącej elity jest nie tylko polityczny, lecz także kulturowy. W tych domach nie śpiewało się kolęd – czytamy we wstępie – nie chodziło na pasterkę, nie wywieszało flagi na 11 listopada, a jeżeli dziadek opowiadał o udziale w wojnie z bolszewikami, to po tamtej stronie. Czy takie osoby są strupem na ciele narodu po ranie komunizmu? Ależ nie tylko! Utalentowani „sprzedawczycy" w mediach, nauce i kulturze wychowywali Polaków na ludzi dojrzalszych umysłowo.

Lustracja jest pożytecznym, ale tylko pewnym aspektem w ocenie kolegów i ich instytucji. Nieodzowna jest także analiza dorobku. „Wyborcza" uprawia propagandę, ale też modernizację mentalną, razem z TVN ucząc nowoczesności, choć kontrowersyjnej, a w wypadku TVN tandetnej. Redakcja „Polityki" okres swej świetności ma za sobą w PRL. Jej luminarze współpracowali z SB, lecz także wychowywali czytelników ze społecznego awansu na inteligentów, acz socjalistycznych.

Passent, Toeplitz, Koźniewski, a nawet nienawistny, lecz swego czasu znakomity dziennikarz Jerzy Urban – są częścią kultury polskiej. Zasłużyli na wszechstronną ocenę zasług i win

W 2010 roku nagrodę specjalną „Dziennikarza 20-lecia" im. Andrzeja Woyciechowskiego, założyciela Radia Zet, otrzymał redaktor naczelny „Polityki" Jerzy Baczyński. Był Kontaktem Operacyjnym SB. Według definicji IPN była to forma tajnej i świadomej współpracy stosowna wobec członków PZPR. Skoro laureat uznał, że nagrodzono z nim całą redakcję, to autorzy ironizują, że słusznie, gdyż zespół liczył „wyjątkowo dużo" donosicieli.

Wśród gwiazdorów „Polityki" jest Daniel Passent, według autorów TW „John", czemu zaprzecza. Jednak pamiętajmy, że uprawiał w PRL świetne dziennikarstwo. W dozwolonych granicach błyszczał inteligencją i doskonałym stylem. Treść jego tekstów wypaczała autocenzura, ale błyskotliwa forma budziła umysły z drzemki.

Poważną rolę grał w różnych redakcjach Krzysztof Teodor Toeplitz, tajny współpracownik SB (czemu zaprzeczał), wzór racjonalizmu i erudycji. Jego teksty doskonaliły warsztat intelektualny inteligenta. Był inspirujący na tyle, że autor tych słów zapragnął w młodości być „KTT po naszemu". Rozwijane przez takich publicystów zdolności myślenia można było przenosić na obszary leżące poza cenzurą.

Proponuję podejście dobrego gospodarza, który umie wykorzystać zepsuty dobytek, zamiast pozbywać się w gniewie części majątku. Passent, Toeplitz, Kazimierz Koźniewski (TW 33), a nawet nienawistny, lecz swego czasu znakomity dziennikarz Jerzy Urban – są częścią kultury polskiej. Zasłużyli na wszechstronną ocenę zasług i win. Dopiero z takim założeniem można bez szkody dla rozumu czytać „Resortowe dzieci".

Jak powstał ubekistan luminarzy III Rzeczypospolitej? Pomysłodawcą intelektualnym jest Adam Michnik. Na początku transformacji uznał, że Polsce grożą trzy fundamentalizmy: religijny, moralny i narodowy. Stworzył tym zabójczą formułę walki z narodem, który mógł uzdrowić się z komunizmu – w oparciu o te podstawowe wartości, bo niby o co innego? Jednak weźmy pod uwagę, że miał swą rację. Przy fundamentalnym odrodzeniu narodu nie byłoby w kraju uprzywilejowanego miejsca dla jego środowiska.

Ocena Michnika musi brać pod uwagę, że każdy z nas ma ludzkie prawo lojalności wobec swoich aniżeli obcych. A on tylko w tym środowisku może czuć się bezpiecznie, jak my lepiej czujemy się wśród swoich. I pamiętajmy, że był w PRL natchnieniem buntu, za co zapłacił kilkuletnim więzieniem. W III RP zawiódł naszą naiwną wiarę, ale jaki los spotkałby go we w pełni odrodzonej Polsce?

Aleja nieprzyjaciół

Elegancka uliczka w Warszawie, aleja Przyjaciół. Gdzie przed wojną mieszkała polska inteligencja, a w czasie okupacji ważniejsi naziści – tam po wojnie zagnieździli się nowi uzurpatorzy: aparatczycy partii, bezpieki, wcześniej KPP, wśród nich rodzice Michnika. Linia redakcyjna „Gazety" uwzględnia troskę o to środowisko.

Autorzy „Resortowych dzieci" wskazują, że wieloletnia zastępczyni naczelnego gazety jest córką byłego cenzora w PRL. Prezes Agory miała rodziców z sowieckiej agentury, Związku Patriotów Polskich. Jednym z czołowych publicystów był syn sowieckiego szpiega w Ameryce, współzałożyciela Komunistycznej Partii USA. Redaktor naczelny  portalu wyborcza.pl jest synem wysokiego funkcjonariusza Zarządu Informacji LWP, gdzie był szefem II oraz I Oddziału.

Warto wyróżnić nazwiskiem reporterkę Annę Bikont, córkę Wilhelminy Skulskiej (z domu Lei Horowitz), stalinowskiej propagandystki z „Trybuny Ludu". Moim zdaniem ma ona zobowiązanie wobec polskiej opinii publicznej. Pani Bikont napisała z Joanną Szczęsną książkę „My z Jedwabnego" o pewnym ważnym wątku tragicznego losu żydowskiego.

Chyba wolno oczekiwać drugiej książki. Niech tytuł „My z Łubianki" będzie jej inspiracją. To jeden z etapów kariery polskich Żydów zaangażowanych w komunizm. I także wymaga surowej oceny, jak uczynki Polaków w Jedwabnem.

Niektóre z powyższych faktów są mniej lub bardziej znane. Wielkie wrażenie robią zebrane w jednym tomie. Kto tu rządzi! Tacy ludzie sięgnęli po rząd dusz w III RP. Szefostwo „Gazety", chcąc wychować nowe pokolenie Polaków, zatrudniło fachowców od „pierekowki", głównie psychologów i socjologów. Trzeba hucpy, by poważyć się na przetworzenie narodu gospodarzy kraju według własnych potrzeb, a hucpy im nie brak.

Adam Michnik jest negatywnym bohaterem książki nie tylko z powodu swych znanych czynów, lecz także z powodu tego, czego o nim nie wiadomo. W jego teczce IPN (SOR „Wir") brakuje kart od 62 do 75 i 233. Autorzy podają to w kontekście informacji, że miał dostęp do archiwów bezpieki przez dwa miesiące w roku 1990. Przyznają, że w PRL stanowczo odmówił współpracy z SB, lecz czasem prowadził z esbekami sympatyczne rozmowy.

A ja sądzę, że mówił to, co chcieli usłyszeć, a niekoniecznie to, co naprawdę myślał. Wszak grał ze słabszej pozycji, w szarej strefie, jak wielu Polaków. Z wyjątkiem patriotów w grobach posłanych na śmierć m.in. przez jego przyrodniego brata, prokuratora Stefana.

Komu się przyglądać

Autorzy zapowiadają uzupełnienia w drugim wydaniu, więc paradę luminarzy zamyka krótka kolumna TVN. Założyciele stacji to Jan Wejchert (TW Konarski) i Mariusz Walter (TW Mewa), czyli „najzdolniejszy redaktor telewizyjny PRL", zdaniem Jerzego Urbana utalentowany dywersant ideologiczny dla potrzeb komuny.

Patrzysz już innym okiem na Andrzeja Morozowskiego – syna przedwojennego komunisty, który chciał stawiać bramy powitalne Armii Czerwonej w roku 1939, a po wojnie ubeka. Słuchasz teraz, co ma do powiedzenia surowy Andrzej, i zastanawiasz się, czy uwolnił się od złego wpływu ojca?

Albo przemiły Tomasz Sianecki, syn Bolesława, pułkownika MSW, czy wszechobecny Marcin Meller, syn pomarcowego opozycjonisty w PRL zacnego Stefana, a przecież wnuk Adama, funkcjonariusza „najbardziej zbrodniczej instytucji komunistycznej", Informacji Wojskowej.

Autorzy nie winią ich za przodków, gdyż nie ma prostej zależności postawy obecnych dziennikarzy od ich rodzin. To tylko zachęta do namysłu, czy zdołali pozbyć się złego wpływu ze swych domów. Jeżeli tak: witajcie w wolnej Polsce!

Książka jest obowiązkowa dla dziennikarzy i dociekliwych laików. Zawiera długi indeks nazwisk. Lektura przygnębia, lecz nie zaskakuje. W państwie policyjnym wszędzie muszą być konfidenci. Jedni odmawiali, a na ich miejsce przychodzili inni. Ani SB nie zrezygnowałaby z donosicieli, ani ludzie z karier.

Penetracja środowisk i suma krzywd pozostaje taka sama. To kwestia z filozofii statystyki. Liczba rozpadających się atomów substancji promieniotwórczej jest stała, jednak nie można wskazać, które się rozpadną. Rzecz jasna nie wchodzi tu w grę „wolna wola" atomów, lecz struktura materii, która decyduje, ile atomów się rozpadnie. Podobnie wolna wola ludzi nie określa rozmiaru donosicielstwa we wspólnocie; to wynika ze stanu społeczeństwa. Rodzaj nacisku określa, kto pójdzie na współpracę z policją polityczną lub nie, lecz nie wyznacza ogólnej liczby TW. Ta wynika z całości sytuacji.

Osądzając innych, pamiętajmy, że tyle o sobie samych wiemy, ile nas sprawdzono. Ułatwi to osłabienie wrogości do „resortowych dzieci". Nie usuniemy ich z kraju, trzeba więc z nimi żyć. Ich autorytety, celebryci, decydenci zostali przycięci do nieco bardziej realnych rozmiarów. Wiemy, komu mniej ufać i staranniej się przyglądać. Korzystajmy więc z luminarzy ubekistanu jak dobry gospodarz, który ostrożnie używa chromego inwentarza.

Autor jest krytykiem filmowym związanym z TV Republika

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy