– Im mniejszy kraj, tym bardziej czuje się wyjątkowy i tym więcej ma takich opowieści, które mówią o jego szczególnej historii – zauważa Jacek Wasilewski. Wspomina, że poczucie wyjątkowości narodu często rośnie w sytuacjach braku realnych sukcesów – stąd duma z bohaterów sportowych, religijnych czy historycznych, nawet jeśli ich osiągnięcia są bardziej symboliczne niż praktyczne. – Przywódca świata chrześcijańskiego to największe polskie osiągnięcie – mówi Wasilewski o Janie Pawle II. – Określenie „papież” zarezerwowane jest dla niego – dodaje Chrabota. Sam Lewandowski to według rozmówców „półbóg”, a najnowszym obiektem narodowej fascynacji stał się Sławosz Uznański-Wiśniewski. – To nasz Lewandowski, tylko w kosmosie – ocenia Wasilewski.

Choć jest wybitnym naukowcem, uznanie zdobył dopiero, gdy jego historia stała się zrozumiała i wizualna. – Gdyby napisał przełomową pracę habilitacyjną, nikt by się tym nie przejął – komentuje. Dopiero gest lecącego w kosmos „Polaka z flagą” pozwolił mu wejść do mitologii. – Moment, kiedy go doceniliśmy, to wtedy, kiedy on mógł nas reprezentować w kosmosie – zauważa Wasilewski, dodając, że Uznański-Wiśniewski został doceniony dopiero, gdy spełnił warunki „ikonicznego” bohatera.

Czytaj więcej

Mariusz Cieślik: Po co wydano miliony na Polaka w kosmosie? Bareja znowu miał rację

Trajektorie mitów i memiczne pułapki

– Czemu nie jesteśmy dumni z Mazowieckiego czy Balcerowicza? – pyta Chrabota. – Bo trudno ich zrozumieć i nie mieszczą się w naszej mitologii walki – odpowiada Wasilewski. W Polsce cenimy bohaterów spektakularnych, najlepiej walczących. Nauka, praca u podstaw, reformy – to za mało. – W Polsce żyjących bohaterów się nienawidzi – mówi Wasilewski. – Tusk, Kaczyński, Wałęsa – każdemu przypisano rolę w konflikcie. I dlatego niemożliwe jest docenienie ich bez kontekstu politycznego.

Szybko rosnące i równie szybko upadające mity to efekt epoki platform. – Mamy trajektorie narracyjne – wyjaśnia Wasilewski – w które wpisuje się dana postać. Jeżeli wszystko idzie zgodnie z narracją, bohater wznosi się. Jeśli nie – wypada. – Komorowski trafił na trajektorię „śmiesznego starszego pana”, a Kwaśniewski – „wuja, który lubi wypić”. – Uznański już wszedł w strefę narodowego mitu – mówi Wasilewski. Ale jak dodaje, wystarczy, by zrobił coś „nie dość polskiego”, by natychmiast z niej wylecieć.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Czwarty Polak w kosmosie. Czy to dobrze wydane setki milionów?

– Tego typu balony dumy narodowej łatwiej pompować w epoce platform, bo każdy może sobie ułożyć opowieść o idealnym Polaku albo o zdrajcy – podsumowuje. Imaginarium narodowe, jak twierdzi Wasilewski, wciąż bardziej ceni husarza niż negocjatora, powstańca niż prawnika, sportowca niż naukowca. A miejsce w panteonie bohaterów częściej zdobywa ten, kto „walczył i cierpiał”, niż ten, kto „zbudował i wytłumaczył”.