Lee Harvey Oswald zawalił sprawę. Nie zdołał zabić prezydenta Kennedy'ego. Losy USA potoczyły się więc zupełnie inaczej. Dogadano się ze Związkiem Radzieckim i opracowano wspólny program kosmiczny. Z czasem wybudowano olbrzymią bazę orbitalną, którą później sprywatyzowano. W 2032 r. Talos-1 – bo o tym obiekcie mowa – naszpikowany jest nowoczesną amerykańską technologią, jednak przypomina sowieckie, monumentalne konstrukcje wzbogacone o elementy art déco. Niektórzy powiedzieliby pewnie, że to dzieło sztuki. Podobnie jak „Prey", pewny kandydat do tytułu gry roku.

To nie jest zwykła strzelanina w stylu kultowego „Dooma". Owszem, świat ogląda się oczami bohatera i nieraz pociąga za cyngiel. Tyle że klasyczne bronie producenci z francuskiego Arkane Studios przygotowali zaledwie dwie. Dodali za to kilka innych oryginalnych urządzeń, z których najciekawszy jest lepik. Strzelający dziwną, szybko twardniejącą mazią gadżet idealnie nadaje się do powstrzymywania szarżujących kosmitów, ale również do zaklejania rur, z których ulatnia się płonący gaz, budowania prowizorycznych osłon czy blokowania drzwi. Jedna mała spluwa i tyle zastosowań!

Nie mniej imponujące są moce psioniczne, którymi dysponuje bohater – cierpiący na częściową amnezję naukowiec. Jest tu odwracanie grawitacji, przejmowanie kontroli nad innymi istotami oraz... zmiana formy. Tak, w „Prey" można zamienić się np. w kubek i przetoczyć przez wąski otwór pod drzwiami. Brzmi to absurdalnie, ale robi olbrzymie wrażenie. Tak samo jak dopracowana grafika, nastrojowa, niepokojąca oprawa dźwiękowa oraz historia, którą poznaje się podczas zabawy. To jedna z tych gier, których scenariusz jest jak świetnie napisana książka. Wciągający i trzymający w napięciu aż do ostatniego bajta.

„Prey" Arkane Studios, PC, PS4, Xbox One

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95