Pół biedy, jeśli kończy się to na niezamierzenie komicznych wpisach na Facebooku. Gorzej, jeśli przestraszony „truciznami" rodzic rezygnuje ze szczepienia dziecka. Albo gdy sam jest chory, wybiera metody niekonwencjonalne (czytaj: oszustów żerujących na ludzkim nieszczęściu).
Jest ospa, jest impreza
Kilka tygodni temu do warszawskiego szpitala trafiło dziecko w stanie agonalnym. Mimo wysiłków lekarzy nie udało się go uratować. Zostało zakażone ospą, najprawdopodobniej podczas tzw. ospa party, choć co do tego nie ma jeszcze pewności.
Rodzice wybierają taki sposób uodpornienia pociechy na zarazki, wychodząc z założenia, że lepiej jeśli ich dziecko przejdzie ospę wietrzną we wczesnym wieku, co da mu odporność na całe życie. W tym celu biorą udział w towarzyskich spotkaniach, w których ich dziecko ma kontakt z dzieckiem zakażonym. Uznają widać, że to lepsze niż szczepionka.
– Trzeba być bardzo ostrożnym w słowach, bo zmarło dziecko ludzi, którzy chcieli dla niego dobrze. Rodzice są na pewno zrozpaczeni, natomiast muszę powiedzieć, że to jest jakaś porażka. Zwyczaj zakażania dzieci, żeby przechorowały chorobę w młodym wieku, a nie zostawiały zakażenia do dorosłości, kiedy choroba przebiega gorzej, jest bardzo dawny – ważył słowa minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. – Ludzie, którzy w to wierzą, niech posłuchają ludzi, którzy wiedzą. Ludzie, którzy napędzają ruch antyszczepionkowy, są współodpowiedzialni za te straszne rzeczy, które się od czasu do czasu dzieją, kiedy dzieci lub dorośli chorują na choroby, których można uniknąć.
Oburzenia nie kryje prof. Teresa Jackowska, konsultant krajowy w dziedzinie pediatrii. – Podobnych spraw, które kończą się poważnymi konsekwencjami dla życia i zdrowia dzieci, może być więcej. Rodzice najgorszą karę już ponieśli, ale to powinna być lekcja dla wszystkich – mówiła.
Każdego roku w Polsce rejestruje się 160–200 tys. przypadków zachorowań na ospę wietrzną. Ponad tysiąc pacjentów trafia z powikłaniami do szpitali. Lekarze podkreślają bowiem, że ospa, choć zwykle łagodna, potrafi być nieobliczalna. Jej powikłania występują nawet u 6 proc. osób z prawidłową odpornością. Zwykle są to nadkażenia bakteryjne skóry (pęcherze, ropnie, niekiedy nawet sepsa), zapalenie mózgu, opon mózgowo-rdzeniowych i móżdżku (skutkujące padaczką, zaburzeniami ruchu). Występują też kłopoty ze strony układu oddechowego i krążenia. Jak komentuje na łamach „Medycyny Praktycznej" dr Ewa Duszczyk z Kliniki Chorób Zakaźnych Wieku Dziecięcego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, ok. 90 proc. osób hospitalizowanych z powodu powikłań ospowych nie należało do grup ryzyka. Co to oznacza? Że trudno przewidzieć, czy groźne dla życia powikłania nie wystąpią – nawet u zdrowego dziecka.