Niemniej jednak Sąd Najwyższy dokonuje oceny postępowania pod kątem ciężaru dowodu i wywodzi, że pracodawca nie udowodnił, by różnice w stażu pracy (chodziło o firmę ochroniarską) wpływały istotnie (lub tak istotnie) na różnice w wynagrodzeniu.
I tu już wchodzimy w sferę oceny najzupełniej merytorycznej. Takiej, której co do zasady dokonuje w każdym przypadku pracodawca, w tym zakresie korzystając dotąd z wolnorynkowej swobody. Sąd niby nie ustala, jakie kryteria mają sens i które są słuszne, ale mówi, że te, które zastosował pracodawca, słuszne nie są.
Wbrew pozorom nie jesteśmy już tak daleko od bezpośredniej ingerencji sądu w ustalanie wynagrodzeń. Co najwyżej będzie to proces znacząco rozciągnięty w czasie. Po prostu jeżeli pracodawca w kolejnym obrocie sprawy przeprowadzi taki dowód, że różnica jest uzasadniona, przy ponownym rozpoznawaniu sprawy sąd znów może dokonać oceny i uznać, że różnica nadal uzasadniona nie jest. I tak dalej. Być może za którymś razem nieszczęsny pracodawca utrafi w oczekiwania sądu i dokona „prawidłowego" uzasadnienia różnicy w zarobkach lub też – dla świętego spokoju – zrówna wynagrodzenia wszystkim zatrudnionym.
Oczywiście w praktyce taki proces, który można nazwać dostosowawczym, nie będzie miał miejsca. Nikomu bowiem nie starczy cierpliwości na kolejne sprawy sądowe, z których każda trwa minimum 2-3 lata. Niemniej warto stworzyć taki abstrakcyjny „model", żeby pokazać, w jakim punkcie jesteśmy. Sądy dokonują oceny, czy wynagrodzenia ustalono prawidłowo, i mają prawo jej dokonywać. Od strony logicznej jest to odwrócona postać samej decyzji dotyczącej ustalania wynagrodzenia.
Przy okazji zauważę, że orzeczeń Sądu Najwyższego jest w tej kwestii coraz więcej, co samo w sobie świadczy o tym, w którą stronę zmierzamy. Zamierzam śledzić i omawiać to orzecznictwo, bo jest to zjawisko w najwyższym stopniu interesujące i, by tak rzec, przełamujące granice tradycyjnej roli prawa i sądów.
Aby te rozważania nie były całkiem abstrakcyjne i czysto prawnicze, zauważę, jak mocny wpływ na różnice w wynagrodzeniach wywierają czynniki rynkowe. Widać to szczególnie teraz, gdy rynek pracy stał się w większym stopniu niż kiedykolwiek rynkiem pracownika. Otóż obecnie w firmach bardzo często różnice w zarobkach są pochodną tego, kiedy pracownik został zatrudniony. Osoba przyjęta dawniej, np. 5 lat temu, zarabia mniej niż ta, którą zatrudniono ostatnio. Ostatnio trzeba było bowiem zapłacić więcej, żeby znaleźć ludzi do pracy.