Jacek Bielecki, ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich: Ograniczenia w handlu ziemią rolną na pewno będą mieć poważne skutki jeśli chodzi o rynek deweloperski i nie jest to kwestia strachu. Większość inwestycji w dużych miastach jest realizowana na gruntach rolnych. Praktycznie każdy grunt łatwo jest zakwalifikować jako grunt rolny. Tym bardziej, że do tej pory można było przekwalifikować ziemie rolną a teraz takiej możliwości nie będzie. Ustawa odwołuje się do definicji nieruchomości z kodeksu cywilnego niesłusznie! Lepsze byłoby odwołanie się do definicji z ustawy o gospodarce nieruchomościami, która zawęża ten zakres.
Bardzo szeroka definicja pozwala zakwalifikować niemal każdą ziemię jako rolną. Definicja mówi, że ziemią rolną jest teren, który jest uprawiany rolniczo albo może być uprawiany. Praktycznie zatem każdy teren, który nie jest zabudowany przez nieruchomość może być uprawiany rolniczo.
Co do zasady działki rolnej nie można podzielić na kawałki mniejsze niż 3 tys. metrów. I choć istnieje możliwość do obejścia tej zasady, to nie będzie to prosta droga i łatwa do przeprowadzenia.
Jeśli chodzi o inwestycje wielorodzinne, to za ziemię pod budowę zapłaci ostatecznie klient. Deweloperzy będą płacili więcej za działki i ten koszt przerzuca na klienta. To o ile ceny pójdą w górę okaże się nie w tym roku, bo mamy zapasy ziemi pod inwestycję, ale dopiero za 2 czy 3 lata, kiedy będziemy szukać nowych terenów. Wtedy zapewne będzie mniej nowych budów i znacznie podrożeją, a nie zapominajmy, że każdy koszt rzutuje na ostateczną cenę.
Z braku czasu zrobiono restrykcyjną ustawę, ale analiza jej skutków nastąpi dopiero w przyszłości i ktoś się wtedy ocknie.
