Hel go uniesie ku niebu

Najdłuższy współczesny wehikuł powietrzny już tego lata zostanie oddany do użytku.

Aktualizacja: 04.04.2016 23:20 Publikacja: 04.04.2016 18:02

Foto: AFP/Adrian Dennis

Brytyjski sterowiec Airlander 10 ma 92 metry długości. To więcej niż wszelkie latające dziś samoloty (rekordzista wśród aeroplanów pasażerskich, Airbus 340-600, mierzy od nosa do ogona 73 metry). Kolos znajduje się teraz w hangarze w Bedfordshire we wschodniej Anglii. Czeka go jeszcze wiele testów naziemnych, ale jak zapewnia producent, firma Hybrid Air Vehicle, już tego lata wzbije się w powietrze.

Słowo „hybrydowy" w nazwie firmy nie znalazło się przypadkiem, wehikuł rzeczywiście jest hybrydą sterowca z samolotem. Część swojej siły nośnej (60 proc.) zawdzięcza helowi, który wypełnia czaszę. Pozostałą część uzyskuje dzięki kształtowi czaszy, trochę przypominającemu skrzydło samolotu.

Napęd to cztery silniki o mocy 350 KM każdy.

Airlander 10 nie startuje zupełnie pionowo jak balon lub helikopter, ale też nie musi mieć pasa startowego jak samolot. Od razu odrywa się od ziemi, po czym ukośnie wzbija się coraz wyżej. Co do lądowania, to może łagodnie opaść pionowo w dół i dzięki nadmuchiwanym płozom osiąść na niemal każdej nawierzchni (z wodą włącznie).

Jak wygląda start airlandera, można zobaczyć na YouTubie. Pojazd był bowiem w roku 2012 wypróbowywany przez wojsko USA. Wówczas nie nosił jeszcze nazwy Airlander 10, lecz HAV-304. Jednak wojskowi amerykańscy zrezygnowali z wykorzystania sterowca i prototyp wrócił do Anglii, do hangaru w Bedfordshire.

Pięć dni bez lądowania

Wielką zaletą sterowca jest jego zdolność do długiego unoszenia się w powietrzu: może szybować nieprzerwanie dwa tygodnie – bez załogi. Z ludźmi (kabina mieści 48 osób) czas ten skraca się do pięciu dni.

W przypadku sterowca wszyscy zawsze pytają o bezpieczeństwo – pożar LZ 129 Hilderburg (największego statku powietrznego w historii: 245 metrów długości) w roku 1937 spowodował, że wehikuły powietrzne tego rodzaju przestały cieszyć się zaufaniem. Producent sterowca Airlander twierdzi jednak, że jego pojazd jest bezpieczny; przede wszystkim jest niepalny. Powłoka czaszy z najnowocześniejszych materiałów (kevlar, mylar, włókno węglowe) jest mocna. Ciśnienie helu w czaszy zbliżone jest do atmosferycznego, więc nawet jeśli powłoka zostanie przebita, to gaz nie będzie gwałtownie uciekał, lecz powoli się ulatniał. Da to czas na bezpieczne lądowanie. Producent twierdzi, że nawet pocisk rakietowy po prostu przeleci przez czaszę, rozdzierając ją tylko, wlatując i wylatując.

Bardziej niż pocisków pasażerowie sterowca powinni się obawiać złej pogody: silnego, porywistego wiatru.

Latający symbol

Nie do końca jest jasne, jakie będzie zastosowanie nowego statku powietrznego. Armia USA straciła zainteresowanie nim. Można go użyć do przewozu towarów w trudno dostępne miejsca. Sterowiec zużywa trzy razy mniej paliwa niż samolot przy podobnym obciążeniu, ale sam jego udźwig (10 ton) jest raczej niewielki. Prędkość (148 km/h) też nie jest zawrotna.

Producent twierdzi, że sterowiec dobrze się sprawdzi w misjach ratunkowych, np. w szukaniu i wyławianiu uchodźców chcących przeprawić się przez Morze Śródziemne. Ale można podejrzewać, że prędzej niż w ratowaniu biedaków maszyna znajdzie zastosowanie w dostarczaniu rozrywki bogaczom – w postaci luksusowych, majestatycznych rejsów powietrznych.

Zdecydowanie do tego właśnie celu firma zaprojektowała kolejny statek powietrzny, Airlander 50, o udźwigu 50 ton, który ma być gotowy w roku 2020. Jak podaje brytyjski „The Guardian", wehikuł zostanie sprzedany najprawdopodobniej do Kataru.

Sterowiec ma też swój wymiar symboliczny. Gigantyczny przedwojenny brytyjski aerostat R101 (236 metrów długości) miał zapewnić Londynowi wygodną łączność z koloniami – i uległ katastrofie podczas inauguracyjnego rejsu do Indii. Zginęło wówczas 48 z 54 osób obecnych na pokładzie. Airlander 10 jest dla Brytyjczyków w pewnym stopniu wehikułem, w którym mogą się przenieść w tamte lata, do ostatnich lat swojej imperialnej potęgi.

R101 budowany był zresztą w tym samym hangarze w Bedfordshire, w którym stoi dziś Airlander 10.

Brytyjski sterowiec Airlander 10 ma 92 metry długości. To więcej niż wszelkie latające dziś samoloty (rekordzista wśród aeroplanów pasażerskich, Airbus 340-600, mierzy od nosa do ogona 73 metry). Kolos znajduje się teraz w hangarze w Bedfordshire we wschodniej Anglii. Czeka go jeszcze wiele testów naziemnych, ale jak zapewnia producent, firma Hybrid Air Vehicle, już tego lata wzbije się w powietrze.

Słowo „hybrydowy" w nazwie firmy nie znalazło się przypadkiem, wehikuł rzeczywiście jest hybrydą sterowca z samolotem. Część swojej siły nośnej (60 proc.) zawdzięcza helowi, który wypełnia czaszę. Pozostałą część uzyskuje dzięki kształtowi czaszy, trochę przypominającemu skrzydło samolotu.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nauka
Czy mała syrenka musi być biała?
Nauka
Nie tylko niesporczaki mają moc
Nauka
Kto przetrwa wojnę atomową? Mocarstwa budują swoje "Arki Noego"
Nauka
Czy wojna nuklearna zniszczy cała cywilizację?
Nauka
Niesporczaki pomogą nam zachować młodość? „Klucz do zahamowania procesu starzenia”