Ci, którzy jako pierwsi na świecie wysłuchali 7 września 1968 r. Jimmy'ego Page'a, Roberta Planta, Johna Paula Jonesa i Johna Bonhama w duńskim miasteczku Gladsaxe w Teen Club, widzieli zespół, który w latach 70. stanie się tak mocny, jak dekadę wcześniej Beatlesi i konsekwentnie pobije ich wszystkie rekordy.
Tamtego pierwszego wieczoru zagrali jeszcze pod nazwą The New Yardbirds, wypełniając kontrakt zespołu, w którym Jimmy Page zastąpił takich gigantów jak Eric Clapton i Jeff Beck. Gdy założył Led Zeppelin, którego nazwa była inspirowana niemieckim sterowcem, poszybował na szczyt gitarowego Parnasu. Już w listopadzie 1968 r. menedżer Peter Grant wynegocjował z Atlantic Records najlepszy w historii kontrakt płytowy z zaliczką 143 tysięcy dolarów, co dzisiaj miałoby milionową wartość. Szef Atlanty Ahmet Ertegun nigdy nie żałował tamtych pieniędzy. Fani kupili 300 mln albumów kwartetu.
Amerykańskie tournée z 1973 r., którego zapis stanowi album „The Song Remains The Same", jest wyjątkowe nie tylko dlatego, że towarzyszył mu w 1976 r. film. Wcześniej Zeppelinów można było zobaczyć tylko na koncertach, bo napędzali sprzedaż biletów, odmawiając kręcenia teledysków. Nagrania stanowią wybór z czterech pierwszych klasycznych płyt i piątej „The Houses Of The Holy". Przyniosły Atlanticowi 30 procent rocznych wpływów.
Muzycy, którzy przemieszczali się wcześniej małymi samolotami, wynajęli na tournée w 1973 r. boeinga 720B o nazwie „Starship". Grupa miała do dyspozycji bar, wideo, pluszowe fotele, sypialnie z fasadami kominków i prysznice, a także organy, na których przygrywał John Paul Jones.
Na koncertach zespół po raz pierwszy zdecydował się skorzystać z nowoczesnej oprawy. Gdy grali „No Quarter", suchy lód wywoływał mgłę. Światło ponad sceną odbijały szklane kule, zza perkusji świeciły mobilne reflektory. Page w garderobie miał świeże owoce, schłodzonego szampana, zaciągnięte zasłony i zapalone świece. Bonham zażyczył sobie owczych skór na podłodze.