Paniczny odwrót PiS i premiera w sprawie przemocy domowej

Wypuszczenie projektu nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie wynika z rozprężenia szeregów w PiS i ideologicznego braku empatii wobec ofiar.

Aktualizacja: 03.01.2019 05:41 Publikacja: 02.01.2019 18:06

Mateusz Morawiecki

Mateusz Morawiecki

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Resorty i frakcje w PiS żyją własnym życiem. Niespodziewane nominacje, nieuzgodnione projekty – to widomy znak upadku centralizmu demokratycznego, który dotąd panował w partii Jarosława Kaczyńskiego i całej podległej mu koalicji Zjednoczonej Prawicy.

Wewnętrzne postępowanie w KPRM pewnie pozwoli ustalić, kto odpowiada za wypuszczenie do konsultacji wewnętrznych i zewnętrznych projektu zmian w ustawie o przemocy w rodzinie, który jest dokumentem skandalicznym zarówno pod względem zawartości merytorycznej, jak i z powodu niespełniania wymogów formalnych, czyli prawniczej jakości dokumentu. Jest on zawiły, niejasny i pozbawiony poprawnej interpunkcji. Nie przeszedł nawet przez tzw. konferencję uzgodnieniową.

Czytaj także: Przemoc może też być jednorazowa

Nic dziwnego, że kiedy pojawił się w Biuletynie Informacji Publicznej oraz na stronie Rządowego Centrum Legislacyjnego, wywołał oburzenie i jak najgorsze podejrzenia.

Po burzy, do której doszło w mediach, premier Morawiecki kuriozalny projekt wycofał. Być może wpłynęła na to także opinia samego prezesa PiS, który jest na kwestię przemocy domowej szczególnie wyczulony, choć istota walki o prawa kobiet jest mu raczej obca.

Przeciwdziałanie przemocy domowej i prawa kobiet są ze sobą nierozerwalnie związane. Na 92 529 zarejestrowanych przez policję ofiar przemocy domowej w 2017 r. 67 984 ofiary to kobiety, a 13 515 – dzieci. Mężczyźni to 11 030 (w tym ci, którzy są ofiarami innych mężczyzn). Sprawcami jest za to 70 035 mężczyzn. Widać więc wyraźnie, kto jest w wyniku tego przestępstwa poszkodowany najciężej – kobiety. W nowelizacji nie ma jednak słowa o prawach kobiet i dokumentach krajowych i zagranicznych, w tym unijnych, które zjawisko przemocy domowej opisują, regulują i przekazują zalecenia dotyczące jego zwalczania. Świat ma bowiem w tej dziedzinie spore osiągnięcia. Jest jednak powiedziane w projekcie, że „priorytetowym zadaniem państwa polskiego jest ochrona rodziny". A jedyne przywołanie międzynarodowe, na które powołują się autorzy nowelizacji (oficjalnie resort rodziny, nieoficjalnie - Ordo Iuris, odpowiedzialne także za próby zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej), to rezolucja Rady Praw Człowieka ONZ „Ochrona rodziny; rola rodziny we wspieraniu ochrony i promocji praw człowieka osób starszych".

Do udawania, że nie jest jasne, iż sprawa dotyczy przede wszystkim kobiet i dzieci, dochodzi m.in. przepis o konieczności przerwania procedury Niebieskiej Karty, jeśli podczas jej wykonywania policja nie uzyska pisemnej zgody ofiary. I zwieńczenie projektu: przepis stanowiący, że za „sprawcę przemocy" nie uważa się osoby, która przemocy dopuściła się jednorazowo, co oznacza, że nie można wobec takiej osoby stosować policyjnej procedury. Do tego wgląd sprawcy we wszystkie dokumenty dotyczące historii przemocy, a więc także w zeznania żony.

Nic dziwnego, że premier w popłochu nakazał minister Rafalskiej, „by ponownie przeanalizowała przepisy". Dziwić może tylko tak jasne wskazanie przez szefa rządu osoby odpowiedzialnej za jego przygotowanie.

Wielu Polaków i wiele Polek od lat walczy o ratunek dla kobiet i dzieci – ofiar przemocy. Kolejna wpadka rządu świadczy nie tylko o braku empatii i wrażliwości na przemoc domową. To kolejny przykład politycznej krótkowzroczności, za którą rachunki z reguły są wysokie.

Resorty i frakcje w PiS żyją własnym życiem. Niespodziewane nominacje, nieuzgodnione projekty – to widomy znak upadku centralizmu demokratycznego, który dotąd panował w partii Jarosława Kaczyńskiego i całej podległej mu koalicji Zjednoczonej Prawicy.

Wewnętrzne postępowanie w KPRM pewnie pozwoli ustalić, kto odpowiada za wypuszczenie do konsultacji wewnętrznych i zewnętrznych projektu zmian w ustawie o przemocy w rodzinie, który jest dokumentem skandalicznym zarówno pod względem zawartości merytorycznej, jak i z powodu niespełniania wymogów formalnych, czyli prawniczej jakości dokumentu. Jest on zawiły, niejasny i pozbawiony poprawnej interpunkcji. Nie przeszedł nawet przez tzw. konferencję uzgodnieniową.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?