Ostatnio nasz zbiorowy kalendarz roi się od okrągłych i pięknych rocznic ważnych wydarzeń historycznych. Towarzyszy im mniejsza i większa celebra, ale tej, która przypada 18 maja, nie powinniśmy oddać wyłącznie celebrze. Nie powinniśmy się zgodzić, by Jan Paweł II, który urodził się dokładnie 100 lat temu, zbrązowiał. Upomnikowienie oznaczałoby de facto jego zamknięcie, postawienie na półce z napisem historia. A to stulecie, jego obchodzenie, będzie miało sens tylko wtedy, jeśli będzie nowym otwarciem.
Warto popatrzeć na te 100 lat, które minęły od urodzin Karola Wojtyły, przez pryzmat tysiąca lat polskiej historii. To dobre tło do zobaczenia, że była to jedna z największych postaci tego tysiąclecia. I to nie tylko w sensie religijnym czy kościelnym, lecz także na wskroś politycznym. Nie mam wątpliwości, że Jan Paweł II był jednym z najważniejszych polskich mężów stanu ostatniego stulecia, a może i ostatnich dwóch. Nie było bowiem Polaka, którego wpływ na historię świata w tym czasie byłby tak ogromny.
Po przeprowadzce do Rzymu podkreślał, że pozostał Polakiem i rozwinął teologię narodu. I znów, ona jest ważna nie tylko dla wierzących, lecz stanowi fascynującą reinterpretację losów naszej ojczyzny na tle duchowej mapy świata. Myślał o tym jako duchowny, ale też jako ostatni z romantyków, jako spadkobierca Norwida czy Słowackiego.
Ale i wiele jego pism było przenikniętych myśleniem politycznym. Społeczne nauczanie Kościoła, któremu nadał nowe oblicze, miało się stać swego rodzaju przewodnikiem po skomplikowanej rzeczywistości życia zbiorowego, busolą, pozwalającą się zorientować, jakie kierunki powinno się utrzymywać.
Z tym też związana jest jedna jego wielka porażka. Jego i nas wszystkich. Tą klęską jest pokolenie JP2. Nie ma po nim śladu w polityce, gdzie nastąpiło albo odejście od katolickich zasad, albo przyjęcie radykalizmu i fundamentalizmu z domieszką nacjonalizmu, który był polskiemu papieżowi obcy. Ale też pokolenie JP2 nie stworzyło nakierowanego na wartości społeczeństwa obywatelskiego. Znacznie mocniej odcisnęły na nim piętno globalne trendy. Są milenialsi, hipsterzy. Ale pokolenie JP2?