Filip Memches: Sojuszników trzeba szukać nie tylko na Zachodzie

Spośród państw kandydujących do członkostwa w Unii Europejskiej Turcja czeka najdłużej, bo... od roku 1963.

Aktualizacja: 22.04.2016 11:05 Publikacja: 21.04.2016 21:08

Filip Memches: Sojuszników trzeba szukać nie tylko na Zachodzie

Foto: AFP

Gdyby wstąpiła do UE, byłaby pierwszym wchodzącym w jej skład krajem muzułmańskim. I jest to jedna z przyczyn, dla których wciąż tak się nie stało.

Jeszcze jakiś czas temu politycy Prawa i Sprawiedliwości, wskazując różnice kulturowe, które dzielą Turcję i Europę, występowali przeciwko przyjmowaniu tego kraju do Unii. W tym kontekście zaskakująco brzmi środowa deklaracja Witolda Waszczykowskiego. Szef polskiego MSZ podczas wizyty w Ankarze opowiedział się za wstąpieniem Turcji do UE.

Czyżby PiS zmieniło stanowisko? Bynajmniej. Wypowiedź Waszczykowskiego to przypuszczalnie wyłącznie element gry dyplomatycznej. Minister spraw zagranicznych RP ma świadomość, że wejście Turcji do Unii odłożono ad Kalendas Graecas. Chodzi mu zatem wyłącznie o przyjazny gest wobec tego kraju.

Ktoś może Waszczykowskiemu zarzucić dwulicowość. Ale takie oskarżenie będzie świadczyć o tym, że jego autor nie pojmuje, jak ważna w polityce jest kwestia piaru. Każdemu krajowi można bowiem zarówno dorobić gębę, jak i ocieplić jego wizerunek. Szef polskiego MSZ najwyraźniej w stosunku do Turcji wybrał to drugie rozwiązanie.

Oczywiście za wysyłaniem takich sygnałów nie stoi żaden altruizm. To zresztą właśnie Waszczykowski mawia przy różnych okazjach, że UE nie jest klubem altruistów. Ów bon mot można rozciągnąć na całą społeczność międzynarodową. W przyjaznym geście ministra spraw zagranicznych RP wobec Turcji musi zatem chodzić o interes Polski.

Turcja to kraj paradoksów. Z jednej strony władzę sprawuje w niej od kilkunastu lat Partia Sprawiedliwości i Rozwoju, która podkreśla islamską tożsamość tego kraju, z drugiej zaś – formalnie rzecz biorąc, mamy tam nadal do czynienia z republiką świecką, kontynuującą dziedzictwo rewolucji Atatürka.

Turcja jest też wieloletnim członkiem NATO, więc Zachód oczekuje od niej pomocy we wszelkich kłopotach, których przysparzają mu inne kraje muzułmańskie. Tymczasem ona większą wagę przywiązuje do tłumienia u siebie niepodległościowych wystąpień Kurdów niż wspierania Zachodu w jego dążeniach do unicestwienia tzw. Państwa Islamskiego. Bo tak rozumie swoją rację stanu.

Zmartwienia Turcji są więc odmienne od tych, które – przynajmniej w założeniu – powinny spajać państwa Unii. I to nawet jeśli uznamy, że reprezentuje ona cywilizowane oblicze islamu, wspominając przy okazji z sentymentem puste krzesło dla posła Lechistanu na dworze sułtana po rozbiorach Rzeczypospolitej. Ale szukanie przez Polskę sprzymierzeńców nie powinno się ograniczać do krajów zachodnich.

Gdyby wstąpiła do UE, byłaby pierwszym wchodzącym w jej skład krajem muzułmańskim. I jest to jedna z przyczyn, dla których wciąż tak się nie stało.

Jeszcze jakiś czas temu politycy Prawa i Sprawiedliwości, wskazując różnice kulturowe, które dzielą Turcję i Europę, występowali przeciwko przyjmowaniu tego kraju do Unii. W tym kontekście zaskakująco brzmi środowa deklaracja Witolda Waszczykowskiego. Szef polskiego MSZ podczas wizyty w Ankarze opowiedział się za wstąpieniem Turcji do UE.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Kolanko: „Zderzaki” paradygmatem polityki szefa PO, czyli europejska roszada Donalda Tuska
Komentarze
Izabela Kacprzak: Premier, Kaszub, zrozumiał Ślązaków
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego