Odszkodowanie za mobbing w pracy

Większość tradycyjnych roszczeń pracowniczych jest ograniczana siermiężnymi barierami wyznaczonymi w czasach tworzenia kodeksu pracy. Nic więc dziwnego, że prawdziwe zainteresowanie przyciągają te roszczenia, w których da się wykreować bardzo duże, nieograniczane przepisami odszkodowania.

Aktualizacja: 11.06.2016 15:19 Publikacja: 11.06.2016 10:15

Odszkodowanie za mobbing w pracy

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Opierają się one albo na przepisach, które powstały w nowszych czasach i nie zawierają progów finansowych, albo na takich, w których uprawnienia pracownika powstają bez wiedzy czy kontroli pracodawcy.

To zatem dwa światy: albo roszczenia wynikają z bazy, jaką stanowi kwota wynagrodzenia i tu może chodzić o duże pieniądze tylko u menedżerów, albo roszczenia są trochę wymyślone i precedensowe, których pracodawca żadną miarą nie może się spodziewać. Dlatego czasem dopuszcza do ich niekontrolowanego rozwoju.

Statystyka jasno pokazuje, że roszczenia z art. 943 kodeksu pracy, czyli dotyczące mobbingu, są rzadkie. Takich spraw w kraju jest kilkaset rocznie. Co więcej, przypadki zasądzenia roszczenia stanowią nie więcej niż 15 proc. tych pozwów. A gdy przejrzeć orzecznictwo Sądu Najwyższego w sprawach, gdzie zarzuca się mobbing, mitem jest, że stanowią źródło wielotysięcznych skutecznych roszczeń pracowników.

W jeszcze większym stopniu społeczna fascynacja – w wyniku spektakularnych procesów – dotyczy molestowania seksualnego. W rzeczywistości jednak to zjawisko popularne w Hollywood i to w filmach. I znów – wcale nie jest dobrze, że tych spraw jest tak mało, bo zapewne w życiu takich zdarzeń bywa dużo więcej, ale pokrzywdzone umiarkowanie wierzą w skuteczną i sprawną ochronę udzielaną przez polskie sądy. Więc i tu nie ma prawdziwych, dużych pieniędzy, których można dochodzić od pracodawcy.

Wyobraźnia co do wysokości żądań pracowniczych pobudziła się po wprowadzeniu na grunt prawa pracy roszczeń opartych na konstrukcji zadośćuczynienia. W przepisach nie ma żadnych wskazówek co do wysokości obliczania zadośćuczynienia. Oznacza to, że za tę samą krzywdę można żądać tysiąca i miliona złotych. Orzecznictwo daje tu pozorne odpowiedzi, mówi, co uwzględniać, określając zadośćuczynienie. Przy czym trzeba uwzględniać wszystko, co może wpłynąć na kwotę.

Oczywiście nie jest to rdzenny problem prawa pracy, tylko światło odbite problemów w prawie cywilnym. Mają one źródło w przestarzałej koncepcji kompensacyjnego charakteru odszkodowania. Prawo cywilne nie potrafi z tego wybrnąć, choć z mnóstwa sygnałów, w tym prawa unijnego, nie mówiąc już o prawie anglosaskim, od dawna wynika, że to pułapka. To zarazem zazwyczaj ochrona udzielana tym, którzy szkodzą, a z drugiej strony źródło zagubienia tych, którym się szkodzi.

Na gruncie anglosaskim od zawsze żyje koncepcja „punitive damages" (można przetłumaczyć „szkoda o skutku karnym") oraz „deterence" (odstraszanie) jako funkcja odszkodowania. W jej zakresie można żądać dużo więcej niż się samemu formalnie straciło, bo znaczna część szkód, w tym zwłaszcza tych na osobie, nie jest możliwa do zrekompensowania wprost.

Równolegle występuje wymóg wyperswadowania szkodzicielowi, aby tego więcej nie robił. Bo patrząc od strony logicznej – jeżeli zapłacę tylko za faktycznie wyrządzoną szkodę, to nie ponoszę żadnej kary, płacę tylko to, co się należy. W gruncie rzeczy mogę więc szkodzić dalej.

Pomysły na niekompensacyjne znaczenie odszkodowania charakterystyczne są dla krajów bogatych. Tylko zamożne społeczeństwa są skłonne pochylać się nad bólem duszy spowodowanym zabronionym działaniem. Ale czy przypadkiem nie stajemy się społeczeństwem na tyle bogatym, aby na zadośćuczynienie, czyli naprawienie szkód moralnych spojrzeć inaczej?

Obecna regulacja dotycząca mobbingu jest – jak wszystkie przepisy oparte na zadośćuczynieniu – tak niekonkretna, że czeka na wypełnienie treścią przez sądy. Przy takim podejściu skutkiem będą (czy też są) niezwykle zróżnicowane wyroki, które podważają wiarę w systemową sprawiedliwość w ogólności.

Zwłaszcza w stosunkach pracy przewidywalność rozstrzygnięć prawnych w elementarnym co najmniej zakresie jest jednym z fundamentów systemu. Niezawisłość sądów nie jest dobrem bezwzględnym, przygniatającym swoją wagą wartość w postaci przewidywalności. Oczywiście przy mobbingu głównym problemem nie jest wysokość zadośćuczynienia, ale sama zawiłość konstrukcji prawnej mobbingu i warunku wymaganego przez prawo do sformułowania roszczenia.

Niemniej wszędzie tam, gdzie w prawie pracy pojawia się zadośćuczynienie jako podstawa roszczenia, powstaje wielka niepewność, co się stać może i to po obu stronach – u pracownika i u pracodawcy. Żeby ten stan prawny zmienić, trzeba zarówno wyobraźni, jak i odwagi.

Michał Tomczak, adwokat, prowadzi kancelarię Tomczak i Partnerzy Spółka Adwokacka

Opierają się one albo na przepisach, które powstały w nowszych czasach i nie zawierają progów finansowych, albo na takich, w których uprawnienia pracownika powstają bez wiedzy czy kontroli pracodawcy.

To zatem dwa światy: albo roszczenia wynikają z bazy, jaką stanowi kwota wynagrodzenia i tu może chodzić o duże pieniądze tylko u menedżerów, albo roszczenia są trochę wymyślone i precedensowe, których pracodawca żadną miarą nie może się spodziewać. Dlatego czasem dopuszcza do ich niekontrolowanego rozwoju.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP