Ingmar Bergman: Życie jak scenariusz filmu

Ingmar Bergman był pesymistą nieustannie poszukującym sensu życia i Boga. Wyrażał to w swojej twórczości filmowej, która jest przepełniona spójną wizją człowieka i otaczającego go świata.

Publikacja: 07.04.2019 00:01

Ingmar Bergman (za kamerą) i jego długoletni operator Sven Nykvist

Ingmar Bergman (za kamerą) i jego długoletni operator Sven Nykvist

Foto: Getty Images

Ernst Ingmar Bergman urodził się 14 lipca 1918 r. w Uppsali. Jego ojciec Eric Bergman był luterańskim pastorem, który z czasem został kapelanem szwedzkiej rodziny królewskiej. Matką artysty była Karin Bergman. Ale nie wszyscy są o tym przekonani – według dziennika „Dagens Nyheter" noworodek miał zostać podmieniony tuż po porodzie. W rodzinie Bergmanów panowała chłodna luterańska dyscyplina wyrażająca się karaniem dzieci przez zamykanie w szafie. Bez wątpienia odcisnęło się to na psychice Ingmara. W jednym z wywiadów powiedział, że świat jego dzieciństwa był uformowany na kształt piramidy, której wierzchołek zajmował Bóg, potem był król, rodzice, starszy brat, a na końcu on sam. Jego lęki przejawiały się strachem przed kontaktem ze zwierzętami. Czuł się zawsze samotny, przez co uciekał w świat marzeń i w tej wyimaginowanej krainie bawił się lalkami. Twierdził, że odgrywały one w jego teatrzyku sztuki, które sam pisał. Już jako dorosły człowiek wyraził to słowami: „Żyję niezmiennie w moim śnie, marzeniu, z którego wykonuję skok w rzeczywistość".

Młody Bergman, który studiował na uniwersytecie w Sztokholmie historię sztuki i literaturę, pozostawał pod wpływem zmarłego w 1912 r. Augusta Strindberga, szwedzkiego pisarza, malarza i fotografa, uznawanego za ojca współczesnego teatru. Strindberg był przedstawicielem naturalizmu i zarazem prekursorem ekspresjonizmu. Co ciekawe, twierdził, że doświadczał pozacielesnych podróży. Jedna z takich relacji znalazła się w jego książce „Legendy". Strindberg wywarł wielki wpływ na artystów europejskich, w tym także naszych – z okresu Młodej Polski.

W jednym z wywiadów Bergman wyznał, że jego fascynacja kinem rozpoczęła się, gdy miał sześć lat. Wtedy obejrzał pierwszy w życiu film. To wydarzenie zawładnęło jego psychiką tak dalece, że największym jego marzeniem było mieć własny projektor filmowy. Kiedy jego brat dostał projektor pod choinkę, już następnego ranka mały Ingmar wykupił go za swoje ulubione cynowe żołnierzyki.

Gra w szachy ze Śmiercią

Dopiero podczas studiów w Sztokholmie młody Ingmar powoli zaczął się otwierać na ludzi. Wstąpił nawet do studenckiej grupy teatralnej. Okazał się tak dobrym aktorem, że w 1942 r. po znakomitej inscenizacji szekspirowskiego „Makbeta" został zaproszony do współpracy ze Szwedzką Operą Królewską. Uwielbiał teatr, ale do filmu czuł niemal mistyczną miłość.

Jego przygoda z kinem zaczęła się w 1945 r., kiedy wyreżyserował swój pierwszy film, „Kryzys", opowieść o nieszczęśliwej miłości zakończonej samobójstwem. Do 1956 r. wyreżyserował kilka filmów, które zostały chłodno przyjęte przez krytyków. Dopiero „Siódma pieczęć" z 1957 r. okazała się przełomem w twórczości Bergmana.

Bohaterem filmu jest średniowieczny rycerz Antonius Block, którego zagrał Max von Sydow. Block wraca z wyprawy krzyżowej wraz z giermkiem (w tej roli wystąpił Gunnar Björnstrand). Znękany wojnami rycerz wątpi w istnienie Boga i jego wpływ na losy wszechświata. Niespodziewanie przychodzi po niego Śmierć. W tę postać wcielił się znakomity aktor Bengt Ekerot. Rycerz nie chce jeszcze odchodzić z tego świata, dlatego wyzywa Śmierć na pojedynek w partii szachów. W razie przegranej Śmierć ma zabrać go ze sobą. Dramaturgia filmu wzorowanego na średniowiecznym moralitecie dotyczy spraw najbardziej fundamentalnych – życia i nieuchronności śmierci. W trakcie gry rycerz niepostrzeżenie miesza figury na szachownicy. Aby oszukać Śmierć, mówi, że nie pamięta poprzedniego ustawienia. Ale Śmierć pamięta i musi się dopełnić to, co nieuchronne dla każdego bytu ludzkiego.

Bergman zgromadził wokół siebie całkowicie oddanych mu aktorów. Latem z tym samym zespołem reżyserował filmy, a zimą pracował z nim w teatrze. Max von Sydow, jeden z najbardziej wyrazistych aktorów Bergmana, w jednym z wywiadów tak mówił o reżyserze: „Bergman znał wszystkie odpowiedzi. To był człowiek wielkiej kultury, bardzo pogłębionej, która obejmowała zarówno literaturę, historię, filozofię, jak i muzykę. (...) To prawda, że bardzo surowemu wychowaniu, jakie odebrał, towarzyszyły ciężkie chwile, ale wytworzyło w nim wyjątkowe zdolności twórcze".

Aktorki Bergmana

Bergman twierdził, że „największym przywilejem filmu jest obecność w nim ludzkiej twarzy". W ukazaniu tego oblicza pomagał mu operator Sven Nykvist, który był prawdziwym czarodziejem kamery. Potrafił w pełni wykorzystać walory kamery, specyfikę obiektywów o długiej ogniskowej i mikrofon, który rejestrował szept nieosiągalny w warunkach sceny teatralnej. Ta technika jest szczególnie widoczna w filmie „Persona" (1966), uznanym przez krytyków za jedno z największych arcydzieł w historii kina. Bergman sam napisał do niego scenariusz, co ujawniło jego zdolności dramaturgiczne. O parze twórców Bergman–Nykvist mówiono, że stworzyli niepowtarzalny sposób mówienia słowami i bez słów.

Scenariusz „Persony" zdaje się prosty, ale niesie ze sobą uniwersalne przesłanie o relacjach między ludźmi. Znana aktorka Elisabet Vogler (w tej roli Liv Ullmann) traci głos podczas przedstawienia „Elektry" Eurypidesa. W czasie zaleconej terapii nad morzem opiekuje się nią młoda pielęgniarka Alma, grana przez Bibi Andersson. Początkowo kobiety dzieli mur wzajemnej nieufności. Dopiero po pewnym czasie rodzi się szczególnego rodzaju więź. Alma zaczyna zwierzać się aktorce z coraz bardziej osobistych doznań dotyczących jej życia. Elisabet, która nie wypowiada w filmie ani jednego słowa, reaguje na zwierzenia pielęgniarki tylko wyrazem twarzy, spojrzeniem i dotykiem. Jedynie aktorka klasy Liv Ullmann potrafiła wyrazić całą gamę uczuć, nie mówiąc ani słowa.

Polska widownia najczęściej kojarzy filmy Bergmana z Liv Ullmann, ale to szwedzka aktorka Harriet Andersson należała do „żelaznej grupy" aktorów Bergmana. W jednym z wywiadów o swoim mistrzu wyraziła się w ten sposób: „Do większości swoich filmów Bergman sam pisze scenariusz. Tworząc każdą postać, wie z góry, który z aktorów lub która z aktorek ją zagra". To właśnie dla Andersson napisał rolę umierającej Agnes w filmie „Szepty i krzyki" (1972). Aktorka otrzymała za tę kreację nagrodę Szwedzkiego Instytutu Filmowego. Prawie 20 lat wcześniej sławę przyniósł jej film Bergmana „Wakacje z Moniką".

Operatorzy Bergmana

W latach 1961–1963 Ingmar Bergman stworzył dla wytwórni filmowej Svensk Filmindustri cykl trzech filmów tzw. trylogii pionowej, której punktem odniesienia jest Bóg i człowiek oraz relacje łączące te postacie. Pomiędzy milczącym Bogiem a człowiekiem istnieje pionowy układ, który prowadzi do pytań o samo istnienie Boga, sens i kryzys wiary. Reżyser analizuje też „poziomy układ" między ludźmi i dochodzi do pesymistycznego wniosku, że porozumienie się z drugim człowiekiem jest niemożliwe. Prowadzi to do osamotnienia i wyobcowania, czego skutkiem jest ciężka depresja i załamanie psychiczne. Na trylogię złożyły się filmy: „Jak w zwierciadle", „Goście Wieczerzy Pańskiej" i „Milczenie".

System pracy Bergmana cechowała pewna cykliczność. W zimie twórca realizował przedstawienia teatralne, a podczas krótkiego skandynawskiego lata kręcił filmy, wykorzystując piękne i surowe szwedzkie plenery oświetlone światłem słonecznym. Te piękne krajobrazy ukazane w filmach Bergmana zawdzięczamy operatorowi Gunnarowi Fischerowi. To on był autorem zdjęć do takich arcydzieł, jak „Letni sen", „Wakacje z Moniką", „Siódma pieczęć", „Tam, gdzie rosną poziomki" i „Twarz". Fischer żył prawie 101 lat. Zmarł 11 czerwca 2011 roku.

Na początku lat 60. Fischera zastąpił wspomniany wcześniej Sven Nykvist. Podobnie jak Bergman pochodził z luterańskiej rodziny misjonarzy. Posiadał dar poetyckiego, niekonwencjonalnego oświetlania planu filmowego i ciekawego kadrowania scen. Nykvist zrobił zdjęcia do 21 filmów Bergmana; były wśród nich m.in. „Wieczór kuglarzy", „Milczenie", „Szepty i krzyki" czy „Fanny i Aleksander". Za te dwa ostatnie otrzymał Oscara.

Znakomity pisarz

W 1987 r. ukazała się autobiografia Ingmara Bergmana zatytułowana „Magiczna latarnia". Jego bogata spuścizna literacka obejmuje sztuki teatralne, scenariusze, krótkie opowiadania, eseje, artykuły, nowele, pamiętniki i listy. Na przestrzeni wielu lat Bergman próbował znaleźć własny styl i osiągnął to, tworząc ostre wizerunkowo, często ironiczne portrety ludzi z całą ich przebogatą psychiką. Scenariusze Bergmana wyróżnia oszczędność treści lub dialogów, połączona z bardzo bogatym opisem wyjaśniającym detale kręconej później sceny. Sam reżyser określał te opisy jako połowę dzieła, które dopiero po sfilmowaniu nabierało artystycznej pełni.

W napisanym w 1965 r. eseju „Skóra węża" Bergman określa scenariusze jako twory przechodzące przemiany, przenikające się, samounicestwiające się i rodzące na nowo. Przypominało mu to skórę martwego węża wypełnioną w środku mrówkami. Wąż jest martwy, a jednak skóra wydaje się żyć, pulsując od środka obcym życiem. W warstwie stylistycznej utwory Bergmana porównuje się do dzieł takich szwedzkich pisarzy jak Lars Ahlin, Lars Gyllensten czy Stig Dagerman. Duża część jego spuścizny literackiej wciąż jednak czeka na publikację.

W 1964 r. Ingmar Bergman wyreżyserował komedię „O tych paniach", która była parodią filmu „Osiem i pół" Federica Felliniego. Był to pierwszy kolorowy film Bergmana. Wraz z „Uśmiechem letniej nocy" dołączył do skromnej listy komedii wielkiego reżysera. Aktorki, które wystąpiły w filmie, m.in. Eva Dahlbeck, Harriet Andersson i Bibi Andersson, były jego kochankami. Bergman nie miał ułożonego życia rodzinnego. Był trzykrotnie żonaty i miał dziewięcioro dzieci z różnych związków. Jego ostatnią żoną była Ingrid von Rosen, która zmarła w 1995 r. po 26 latach całkiem udanego związku.

Ale jego miłością artystyczną była zdecydowanie Liv Ullmann. Podczas ich spotkania na wyspie Faro, gdzie mieszkał od 1976 r., miał do niej powiedzieć: „Liv, byłaś moim Stradivariusem". To był szczególny komplement, ponieważ Bergman był wielkim miłośnikiem muzyki klasycznej. Mawiał nawet, że gdyby musiał wybrać utratę wzroku czy słuchu, wybrałby życie niewidomego. Życie bez muzyki byłoby dla niego czymś strasznym. Stąd jego porównanie, że film jest jak marzenie lub jak muzyka. „Żadna inna sztuka nie przenika tak bezpośrednio jak film do naszej świadomości, naszych uczuć i nie zagłębia się w ciemne zakamarki naszej duszy" – podkreślał.

Bergman był emocjonalnym pesymistą. Uważał, że ludzie są ignorantami, jeśli chodzi o wiedzę o nas samych i innych ludziach. Zdaniem autora „Magicznej latarni" musimy uczyć się własnych uczuć i emocji, naszej samotności i złości. Zaniedbanie w uświadomieniu dziecku istnienia sfery duchowej uważał za obrazę moralności. Pytał: „Jak możemy rozumieć innych ludzi, jeśli nie wiemy nic o sobie?".

Muzyka była najważniejsza

Nie jest przesadą twierdzenie, że muzyka odgrywała w życiu i twórczości Ingmara Bergmana arcyważną rolę. W filmie „Jesienna sonata", w którym spotkały się dwie wielkie aktorki: Ingrid Bergman i Liv Ullmann, słyszymy Sonatę F-dur op. 1 na flet i basso continuo Georga Friedricha Händla oraz Suitę francuską Es-dur nr 4 Jana Sebastiana Bacha. Jest tam także Preludium op. 28 Fryderyka Chopina.

Bach był ulubionym kompozytorem Bergmana. Muzyka wielkiego twórcy baroku ilustruje jego filmy „Jak w zwierciadle" oraz „Szepty i krzyki". W nagrodzonym Oscarem filmie „Fanny i Aleksander" atmosferę podkreślają trzy suity wiolonczelowe Benjamina Brittena i kwintet fortepianowy Es-dur op. 44 Roberta Schumanna. W 1975 r. Bergman w mistrzowski sposób sfilmował „Czarodziejski flet" Wolfganga Amadeusa Mozarta. W jego ostatnim filmie, „Sarabanda" z 2003 r., słyszymy muzykę Bacha, Antona Brucknera, Johannesa Brahmsa i Roberta Schumanna. Nasycenie filmów Bergmana muzyką klasyczną było tak intensywne, że zaczęto mówić o najsłynniejszym trio w dziejach filmu: Bach–Bergman–Nykvist.

W styczniu 2004 r. w wieku 85 lat Ingmar Bergman opuścił swój apartament w Sztokholmie i pokój w Teatrze Dramatycznym, aby do końca życia pozostać ma wyspie Faro. O swojej starości powiedział tak: „Starzenie się jest jak wspinaczka w górach. Wspinasz się od występu do występu i jesteś coraz bardziej zmęczony, ale widok staje się intensywniejszy". W wielu wywiadach i filmach dokumentalnych Bergman opowiadał o swoim dzieciństwie i rodzicach. Czasem monologował na temat demonów, które nękały go od najwcześniejszych lat, a których istnienie uświadomił sobie w późniejszym wieku. Na potrzeby jednego z wywiadów sporządził nawet ich listę. Były to: demon nieszczęścia, demon lęku, strach przed zwierzętami, strach przed tłumem, demon wściekłości i inne. Jak twierdził, po rodzicach odziedziczył demony rodzinne: pedanterii, punktualności, porządku, urazy i zazdrości. Demony – jak podkreślał – nie lubią świeżego powietrza. Dlatego po śniadaniu Bergman ruszał na kilkudziesięciominutowy obowiązkowy spacer po wyspie, aby po powrocie zasiąść na trzy godziny do pisania. Później było równie obowiązkowe oglądanie jednego filmu w prywatnej salce kinowej, na którą przerobiono starą stodołę.

Jak na twórcę poważnych dzieł psychologicznych miał wspaniałe poczucie humoru. Woody Allen pozostał do głębi zafascynowany Ingmarem Bergmanem, jego filmami, filozofią życia, podejściem do problemów ludzkiej egzystencji: narodzin, dzieciństwa, wieku dojrzałego, starości i śmierci. Przy realizacji czterech swoich filmów współpracował z operatorem Bergmana, Svenem Nykvistem, który powiedział mu, że w czasie kręcenia poważnych scen związanych ze sprawami ostatecznymi Bergman nagle wybuchał śmiechem, rzucał dowcipy i plotkował o życiu seksualnym kolegów z planu.

Przez 60 lat twórczej aktywności Ingmar Bergman wyreżyserował 62 filmy i około 170 sztuk teatralnych. Był wielokrotnie nagradzany za zasługi dla szwedzkiego filmu, teatru i opery. Trzykrotnie zdobył Oscara. Półtoragodzinny film dokumentalny „Ingmar Bergman o pracy i życiu" z 1998 r. kończy się sceną, gdy wielki mistyk kina idzie po plaży przy szumie fal rozbijających się o skaliste brzegi Faro. Być może nadal towarzyszyły mu jego demony, ale na tej wyspie był szczęśliwy i nigdy nie odczuwał samotności.

Ernst Ingmar Bergman urodził się 14 lipca 1918 r. w Uppsali. Jego ojciec Eric Bergman był luterańskim pastorem, który z czasem został kapelanem szwedzkiej rodziny królewskiej. Matką artysty była Karin Bergman. Ale nie wszyscy są o tym przekonani – według dziennika „Dagens Nyheter" noworodek miał zostać podmieniony tuż po porodzie. W rodzinie Bergmanów panowała chłodna luterańska dyscyplina wyrażająca się karaniem dzieci przez zamykanie w szafie. Bez wątpienia odcisnęło się to na psychice Ingmara. W jednym z wywiadów powiedział, że świat jego dzieciństwa był uformowany na kształt piramidy, której wierzchołek zajmował Bóg, potem był król, rodzice, starszy brat, a na końcu on sam. Jego lęki przejawiały się strachem przed kontaktem ze zwierzętami. Czuł się zawsze samotny, przez co uciekał w świat marzeń i w tej wyimaginowanej krainie bawił się lalkami. Twierdził, że odgrywały one w jego teatrzyku sztuki, które sam pisał. Już jako dorosły człowiek wyraził to słowami: „Żyję niezmiennie w moim śnie, marzeniu, z którego wykonuję skok w rzeczywistość".

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie