Długa lista problemów
– Obroty w styczniu w stosunku do grudnia zawsze mocno spadają, ale w tym sezonie faktycznie możemy zaobserwować pogłębienie tego trendu – mówi Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu. – Najmniejsze sklepy z zakazem handlu jakoś sobie radzą, ponieważ ich właściciele sami mogą w niedzielę pracować. Sklepy powyżej 100 mkw. już teraz notują spadki obrotów, a gdy w 2020 r. niedziel handlowych nie będzie niemal zupełnie, spadki w tym segmencie mogą być jeszcze mocniejsze – dodaje Ptaszyński.
Pełen zakaz handlu w niedzielę, według różnych badań, popiera już tylko 20–30 proc. Polaków. Dla pozostałych będzie to kłopot z planowaniem zakupów w pozostałe dni tygodnia. Co więcej, tak znaczne zmniejszenie liczby dni handlowych oznaczać będzie nie tylko ograniczenie zakupów, ale także przyspieszenie tempa ich przenosin do internetowego kanału dystrybucji, który nie dość, że otwarty jest całą dobę, to oferuje znacznie większy wybór towarów.
Na tym jednak problemy handlu się nie kończą. Dużym wyzwaniem będzie także znacząca podwyżka płacy minimalnej – o 350 zł, do 2,6 tys. zł. W handlu, zwłaszcza poza dużymi miastami, to zazwyczaj najczęściej występujące wynagrodzenie personelu.
– Wynagrodzenia to w naszym przypadku ponad 60 proc. kosztów prowadzenia sklepów, zatem znaczący wzrost płacy minimalnej jest dla mniejszych placówek wyzwaniem – mówi Wojciech Kruszewski, prezes sieci Lewiatan. – Dla dyskontów na pewno nie jest tak duże, ponieważ przy węższej ofercie takie sklepy mają proporcjonalnie dużo niższe zatrudnienie na placówkę – dodaje.
Także od stycznia, i to o 10 proc., ma wzrosnąć akcyza na alkohol i wyroby tytoniowe, jedną z głównych kategorii sprzedawanych towarów.
– Podwyżka akcyzy też nie uderzy w handel proporcjonalnie, bo duże firmy są w stanie kosztem okresowo obniżonej rentowności dać najniższe ceny, aby zagarnąć rynek – mówi Wojciech Kruszewski. – Dlatego ciężko rysuje się przynajmniej półrocze, a głosy o nadchodzącym spowolnieniu też trzeba brać na poważnie – mówi. Ekonomiści prognozują, że wzrost gospodarczy zwolni, a takie informacje oznaczają spadek wydatków konsumpcyjnych.