Nowe banknoty Zimbabwe nazwane "bond notes" nie mają być kopią dolarów amerykańskich, tylko ich ekwiwalentem. Wyemitowane zostaną nominały 2-, 5-, 10- i 20-dolarowe. Każdy z nich warty tyle samo, co ich amerykańskie odpowiedniki. John Mangudya, prezes banku centralnego Zimbabwe zapewnia, że ta niecodzienna emisja jest wspierana przez wartą 200 mln dol.  pożyczkę z Africa Export-Import Bank.

Zimbabwe zrezygnowało z emisji własnej waluty, dolara zimbabwe, w 2009 r. To była decyzja wymuszona przez hiperinflację. Ponieważ lokalna waluta traciła na wartości, władzę dopuściły do tego, by legalnymi środkami płatniczymi były waluty innych państw: dolar amerykański, euro, funt brytyjski, jen japoński, juan chiński, rand południowoafrykański, rupia indyjska, a nawet pula - waluta z Botswany.  Emisja "bond notes" ma być pierwszym krokiem ku przywróceniu dolara zimbabwe. Bank centralny zdecydował się na emisję waluty będącej ekwiwalentem dolara USA, gdyż w kraju często brakuje dolarów amerykańskich. Zdarza się, że klienci banków mają z tego powodu problemy z wypłaceniem pieniędzy ze swoich kont. Władze dotychczas próbowały ograniczyć popyt na dolary metodami administracyjnymi, m.in. zakazując wywożenia z kraju więcej niż 1 tys. dol. przez jedną osobę.

Namawiają one również mieszkańców Zimbabwe, by częściej wykorzystywali w transakcjach randa południowoafrykańskiego. Ludzie jednak nie ufają zbytnio walucie RPA, gdyż obawiają się, że może ona kiedyś stracić na wartości podobnie jak dolar zimbabwe.  Być może część z nich pamięta, że jeszcze w latach 80-tych Zimbabwe było uznawane w międzynarodowych kręgach biznesowych za udany przykład transformacji ustrojowej - od rządów białej mniejszości do władzy czarnych przywódców. Rządzący w Zimbabwe od ponad 35 lat, dawny maoistowski terrorysta Robert Mugabe, doprowadził jednak ów bogaty w surowce i dobrze rozwinięty (jak na Afrykę) kraj do chaosu gospodarczego. Co prawda Zimbabwe ma już najgorszą fazę kryzysu za sobą, ale blisko 20 proc. jego mieszkańców grozi głód.