Złożenie takiego wniosku oznacza ochronę przed wierzycielami, ale dla partnerów biznesowych restrukturyzowanej firmy kłopotliwe staje się odzyskanie należnych im pieniędzy. Są jednak sposoby, aby takie środki trafiły do wystawcy faktury – możliwe rozwiązania analizuje adw. Karolina Krupińska.
Liczba wniosków o restrukturyzację (dokładnie ogłoszenia o rozpoczęciu postępowania restrukturyzacyjnego) zarejestrowanych w Centralnym Ośrodku Informacji Gospodarczej (COIG), w Monitorze Sądowym i Gospodarczym od stycznia do końca kwietnia wyniosła 150. To nieco mniej niż w podobnym czasie w ubiegłym roku (o 9). Średnia miesięczna liczba podań o restrukturyzację, złożonych w 2020 roku, to prawie 38, a więc dosyć duże. Dla porównania w 2017 roku było to tylko 29. Eksperci uważają, że w tym roku takich wniosków będzie rekordowo dużo.
Dla jednych ulga, dla innych brak środków w trudnym czasie
Złożenie wniosku o restrukturyzację dla firmy, która go składa, jest sposobem zabezpieczenia się przed żądaniami wierzycieli. Ma umożliwić reorganizację i uratowanie przedsiębiorstwa. Zupełnie inaczej wygląda to jednak od strony partnerów biznesowych i kontrahentów takiego podmiotu. Spójrzmy na przykład: przedsiębiorca A zamawia dużą partię towaru w firmie B. Po jej wyprodukowaniu odbiera ją wraz z fakturą do zapłaty. Zanim jednak zamawiający przelew wykona, składa wniosek o upadłość lub restrukturyzację. Przelew z konta nie wychodzi, a firma B – producent czy dostawca zamówionego towaru –zostaje bez pieniędzy za wykonaną pracę. Naturalnym wydaje się więc, że szuka możliwości odzyskania należnych mu środków. Droga do tego nie jest jednak prosta.
Czytaj taże: Koronawirus: lepsza restrukturyzacja niż upadłość