- Cała branża transportowa stoi przed nieznanym. Unia Europejska, inspirowana przez Francje i Niemcy, zaostrza przepisy o delegowaniu, na stole leży pakiet drogowy, pojawia się filar praw socjalnych autorstwa przewodniczącego Komisji Europejskiej. Wszystkie te zmiany zmierzają do podniesienia kosztów zatrudnienia, są częściowo wymierzone wprost w polską branżę transportową, która dominuje na drogach UE. Czy polskie firmy transportowe przetrwają bez pomocy polskiego rządu? – zapytał Mateusz Rzemek gościa piątkowego programu #RZECZoPRAWIE.
- Są dwa światy, które zupełnie nie przystają do siebie. Pierwszy to świat realnej gospodarki gospodarki. Tu polska branża transportowa ma się świetnie, bo na rynku jest koniunktura, zwiększa się masa towarów do przewiezienia, a jednocześnie nie zwiększa się podaż usług przewozowych. Wzrastają więc stawki za przewozy. Kurs euro jest stabilny, ceny oleju napędowego utrzymują się na zbliżonym poziomie. Drugi świat to świat prawa i polityki. Osoby zarządzające tym światem zupełnie nie patrzą na realia ekonomiczne. I tu jest niedobrze, bo ich działania wprowadzają coraz większe ryzyko prowadzenia biznesu w tej branży – powiedział Maciej Wroński.
Jego zdaniem przetrwają silne firmy przewozowe. Słabsze mogą się rozbić o „głazy” w postaci przepisów o delegowaniu i pakietu mobilności.