Rok 1773, port w Bostonie. Amerykańscy importerzy rozwścieczeni podatkami nakładanymi przez koronę brytyjską wrzucają do wody cały ładunek indyjskiej, taniej herbaty. Tzw. herbatka bostońska to początek walki amerykańskiej kolonii z opresyjnym imperium. Porównując tę historię z czasami współczesnymi, można rzec, że nad Wisłą woda w czajniku zaczyna bulgotać.
Kilka dni temu pewien przedsiębiorca z Zamościa powiedział „dość" zakazowi działalności swojego centrum rozrywki. „Rodzina jest dla mnie ważniejsza, nie dostaliśmy ani złotówki pomocy. Otwieramy, by żyć" – stwierdził.
Może znaleźć naśladowców. Jest już pierwszy wyrok sądu stwierdzający, że zakazy działalności gospodarczej powinny być wprowadzone ustawą, a nie rozporządzeniem. Coraz głośniej słychać: „Dość lockdownu, dość podwyżek podatków lub nowych opłat!". Przedsiębiorcy to odpowiedzialni ludzie. Nie chcą narażać niczyjego zdrowia. Tym bardziej sabotować państwa. Coraz częściej widzą jednak, że jak nigdy dotąd gra ono z nimi nieczysto. I czas się bronić.
Chodzi o przykrycie wieloletnich zaniedbań i zaniechań administracji. Mnóstwa złych przepisów oraz błędnych decyzji. Podejmowanych mimo ostrzeżeń zgłaszanych przez ekspertów, pracowników i pracodawców. Przedsiębiorcy widzą także, że koszty i konsekwencje tych błędów są przerzucane na ich głowy i kieszenie.
Przykładów jest bez liku. Licytacje wyborczych obietnic doprowadziły do bezprecedensowego zwiększenia kosztów działalności gospodarczej. Rząd zwiększył płacę minimalną, pomijając wszelkie zasady. I to wtedy, gdy zaczynał się pandemiczny kryzys! Sam jednak jako pracodawca „z uwagi na sytuację gospodarczą"... zamroził wynagrodzenia w budżetówce! Czy to nie podwójna moralność?