Zakup antyrakietowego systemu opartego na zestawach Patriot firmy Raytheon, uzbrojonych w superpociski PAC-3 MSE (Lockheed Martin), to największa w historii i najbardziej skomplikowana technologicznie inwestycja modernizacyjna polskiej armii. Dlatego już latem zeszłego roku zdecydowano o podzieleniu transakcji na dwie fazy.
W pierwszej, wartej blisko 20 mld zł, Amerykanie dostarczą broń w takiej samej konfiguracji, jaką dziś u producentów zamawia US Army, wzbogaconej o nowoczesny układ dowodzenia IBCS. Zakup sześciu kolejnych baterii Patriot jest dopiero negocjowany. Docelowo urządzenia te mają być wyposażone we wszelkie nowinki wynikające z rozwoju systemu.
Szef MON, który w obecności prezydenta RP Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego złożył w marcu podpis pod umową, nie krył satysfakcji, że w negocjacjach z Waszyngtonem udało się zbić cenę o ponad połowę - z 10,5 mld do 4,75 mld dol.
- To nadal gigantyczne pieniądze, ale w tym przypadku mamy gwarancję, że wydajemy je na nowoczesną broń, która poprawi nasze bezpieczeństwo i bezpieczeństwo sojuszników - mówił po podpisaniu największego w historii sił zbrojnych kontraktu zbrojeniowego prezydent Andrzej Duda.
Sprzęt z polskich fabryk
Minister obrony Mariusz Błaszczak ujawnił, że już na wstępnym etapie część należności (ok. 700 mln zł) za elementy systemu Wisła zostanie wydana w polskich zakładach. W oparciu o przekazane nam amerykańskie technologie (wartość globalna amerykańskiego know-how gwarantowana w ramach pierwszej fazy zobowiązań offsetowych to ok. 1 mld zł) podkarpacka Huta Stalowa Wola zbuduje np. kompletne wyrzutnie do polskich patriotów. Większość podwozi i pojazdów towarzyszących dostarczy dolnośląski Jelcz.