Obrona przeciwlotnicza żelaznym priorytetem

Na odblokowaniu przygotowywanej od dawna inwestycji w budowę powietrznej tarczy Wisła skupiła się na początku tego roku aktywność Mariusza Błaszczaka, ministra obrony narodowej. Udało się. Amerykańskie Patrioty będą bronić polskiego nieba.

Publikacja: 05.09.2018 10:24

Patriot na posterunku. Uzgodnienie szczegółów gigantycznego kontraktu na rakietowy oręż dla tarczy p

Patriot na posterunku. Uzgodnienie szczegółów gigantycznego kontraktu na rakietowy oręż dla tarczy powietrznej „Wisła” i wdrożenie broni do służby, będzie w najbliższych latach najważniejszym zadaniem MON.

Foto: materiały prasowe

Zakup antyrakietowego systemu opartego na zestawach Patriot firmy Raytheon, uzbrojonych w superpociski PAC-3 MSE (Lockheed Martin), to największa w historii i najbardziej skomplikowana technologicznie inwestycja modernizacyjna polskiej armii. Dlatego już latem zeszłego roku zdecydowano o podzieleniu transakcji na dwie fazy.

W pierwszej, wartej blisko 20 mld zł, Amerykanie dostarczą broń w takiej samej konfiguracji, jaką dziś u producentów zamawia US Army, wzbogaconej o nowoczesny układ dowodzenia IBCS. Zakup sześciu kolejnych baterii Patriot jest dopiero negocjowany. Docelowo urządzenia te mają być wyposażone we wszelkie nowinki wynikające z rozwoju systemu.

Szef MON, który w obecności prezydenta RP Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego złożył w marcu podpis pod umową, nie krył satysfakcji, że w negocjacjach z Waszyngtonem udało się zbić cenę o ponad połowę - z 10,5 mld do 4,75 mld dol.

- To nadal gigantyczne pieniądze, ale w tym przypadku mamy gwarancję, że wydajemy je na nowoczesną broń, która poprawi nasze bezpieczeństwo i bezpieczeństwo sojuszników - mówił po podpisaniu największego w historii sił zbrojnych kontraktu zbrojeniowego  prezydent Andrzej Duda.

Sprzęt z polskich fabryk

Minister obrony Mariusz Błaszczak ujawnił, że już na wstępnym etapie część należności (ok. 700 mln zł) za elementy systemu Wisła zostanie wydana w polskich zakładach. W oparciu o przekazane nam amerykańskie technologie (wartość globalna amerykańskiego know-how gwarantowana w ramach pierwszej fazy zobowiązań offsetowych to ok. 1 mld zł) podkarpacka Huta Stalowa Wola zbuduje np. kompletne wyrzutnie do polskich patriotów. Większość podwozi i pojazdów towarzyszących dostarczy dolnośląski Jelcz.

Polskie firmy będą też odpowiedzialne za podstawowe systemy łączności zastosowane w rakietowych zestawach. Już w pierwszej fazie zakupu patriotów zaplanowano uruchomienie w skarżyskim Mesko laboratorium do kalibracji pocisków PAC-3 MSE produkcji Lockheed Martin. Powstanie rakietowej jednostki badawczej wspieranej przez zbrojeniowego giganta z USA ma istotne znaczenie dla budowania zdolności polskiego przemysłu do przyjmowania nowych rozwiązań w dziedzinie konstrukcji przeciwlotniczej broni precyzyjnej.

Teraz uzgadniana jest druga faza zakupu systemu Patriot. Przewiduje się m.in. ulokowanie w Polsce produkcji niskokosztowych pocisków SkyCeptor. Do tego, jak twierdzą eksperci PGZ zaangażowani w negocjacje offsetowe, będziemy przyspieszać przygotowania do budowy w krajowym przemyśle przeciwlotniczej tarczy krótkiego zasięgu Narew. Druga faza realizacji zamówienia obejmie m.in. wprowadzenie stacji radiolokacyjnych AESA najnowszej generacji o polu widzenia 360 st. Docelowe rozwiązania umożliwią także włączenie do systemu polskich sensorów, m.in. stacji radiolokacyjnej wczesnego wykrywania P-18PL i systemu radiolokacji pasywnej PET/PCL; są one opracowywane przez warszawskie zakłady PIT-Radwar.

Rakietowy HIMARS odpowie na iskandery

W lipcu Ministerstwo Obrony podjęło ważną decyzję o zmianie formuły i przyspieszeniu programu Homar (budowa systemu rakietowego dla Sił Lądowych RP). Minister obrony Mariusz Błaszczak postanowił, że broń wartą ok. 8 mld zł, produkowaną przez Lockheed Martina, polska armia kupi „z półki", choć od 2015 r. przygotowywano rodzimą zbrojeniówkę do udziału w produkcji systemu rakietowego w ramach programu Homar. Krajowe przemysłowe konsorcjum na czele z Polską Grupą Zbrojeniową miało przejąć technologie budowy wyrzutni, elektronicznych urządzeń zarządzania walką i kierowania ogniem. Ten scenariusz jest już jednak nieaktualny.

W komunikacie rozesłanym do prasy MON poinformowało, że „w celu przyspieszenia dostawy dywizjonowych modułów ogniowych wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych Homar, Ministerstwo Obrony Narodowej postanowiło zakończyć postępowanie prowadzone według przyjętej w 2015 r. procedury i natychmiast rozpocząć negocjacje z amerykańską stroną rządową. Zmiana sposobu zakupu wyrzutni przez MON pozwoli na terminową dostawę sprzętu i zapewnienie zdolności Wojsk Rakietowych i Artylerii w tym obszarze". Według ustaleń „Rzeczpospolitej" uzgodnienia z USA trwają.

Na celowniku polskich negocjatorów jest zestaw HIMARS produkowany przez Lockheed Martina. Broń o zasięgu ok. 300 km ma być polską odpowiedzią na rosyjskie iskandery.

MON tłumaczy, że przyczyną zmiany sposobu pozyskania zestawów HIMARS i rezygnacji z wcześniejszego pomysłu zakładającego udział polskiego przemysłu były nadmierne koszty. Mówiąc wprost, oczekiwania finansowe ze strony potencjalnych wykonawców, w tym zagranicznych, przekraczały środki, które armia przeznaczyła na ten cel na początku 2015 r. Poza tym zaawansowane rozmowy, prowadzone jeszcze przez ekipę Antoniego Macierewicza w końcu 2017 r., przerwano, gdy okazało się, że - jak wyjaśnia MON - „w toku negocjacji nie było możliwe porozumienie co do wszystkich postanowień umowy oraz wymagań dotyczących ochrony podstawowego interesu bezpieczeństwa państwa".

W ramach programu Homar MON planuje zakup trzech dywizjonowych modułów ogniowych (ok. 160 wyrzutni). Lockheed Martin już od lat dostarcza US Army i sojusznikom z NATO systemy HIMARS. Wyrzutnie High Mobility Artillery Rocket System instalowane są na specjalnych ciężarówkach i uzbrajane w kilka rodzajów kierowanych rakiet z klasycznymi głowicami. W zależności od wersji pocisku mają zasięg od kilkudziesięciu do ok. 300 km (w przypadku potężnych rakiet kaliber 607 mm).

- Zestawy rakietowe Lockheeda mają wiele zalet. To broń w pełni dojrzała, gotowa do użycia, łatwa do przeniesienia w polskie warunki. Do tego dostosowana do amerykańskiego militarnego i specjalnie zabezpieczonego systemu naprowadzania GPS - mówi Adam Maciejewski, ekspert fachowego pisma „Wojsko i Technika".

Śmigłowce na wirażu

11 czerwca Inspektorat Uzbrojenia MON bez podania przyczyn odwołał zaproszenie do składania ostatecznych ofert w postępowaniu na zakup śmigłowców dla wojsk specjalnych i bojowego ratownictwa. Postępowanie to uruchomił na początku 2017 r. ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz, uzasadniając je pilnymi potrzebami obronnymi państwa. Teraz MON zapewniło jednak, że nie rezygnuje z zakupu wojskowych helikopterów wsparcia i planu modernizacji floty bojowych wiropłatów, ale priorytetem są nowe śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP) w wersji pokładowej, które zastąpią wycofywane ze służby śmigłowce SH-2G.

MON ujawniło, że jeśli chodzi o zakup śmigłowców do zwalczania okrętów podwodnych, „Inspektorat Uzbrojenia przygotowuje zaproszenia dla potencjalnych wykonawców na składanie ofert ostatecznych". Wstępne oferty złożyły już: konsorcjum Airbus Helicopters SAS i Heli Invest (caracale H-225) oraz zakłady WSK PZL-Świdnik (maszyny AW-101 produkowane przez grupę Leonardo).

- Nasze wymagania zostały bardzo precyzyjnie zdefiniowane w oparciu o potrzeby Sił Zbrojnych RP i wybierzemy ofertę, która je spełni. Zakłada się, że zawarcie umowy nastąpi jeszcze w tym roku - zakomunikowało MON.

Resort obrony poinformował, że wkrótce zakończone zostaną prace analityczno-koncepcyjne i nastąpi ogłoszenie postępowania na pozyskanie nowych śmigłowców uderzeniowych. Armia potrzebuje docelowo 32 takich maszyn. Gotowość dostawy szturmowych śmigłowców zgłosiło wiele firm z Europy i USA. MON przewiduje, że za kilka miesięcy zostanie wszczęte postępowanie przetargowe, a podpisanie umowy na dostawy helikopterów uderzeniowych jest planowane w przyszłym roku.

Zakup antyrakietowego systemu opartego na zestawach Patriot firmy Raytheon, uzbrojonych w superpociski PAC-3 MSE (Lockheed Martin), to największa w historii i najbardziej skomplikowana technologicznie inwestycja modernizacyjna polskiej armii. Dlatego już latem zeszłego roku zdecydowano o podzieleniu transakcji na dwie fazy.

W pierwszej, wartej blisko 20 mld zł, Amerykanie dostarczą broń w takiej samej konfiguracji, jaką dziś u producentów zamawia US Army, wzbogaconej o nowoczesny układ dowodzenia IBCS. Zakup sześciu kolejnych baterii Patriot jest dopiero negocjowany. Docelowo urządzenia te mają być wyposażone we wszelkie nowinki wynikające z rozwoju systemu.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko