Korespondencja z Londynu
Pociąg metra dojechał do stacji Monument i Sebastian Odony musi przeciskać się do wyjścia, tak dużo jest o tej porze podróżnych. Kobiety, ale przede wszystkim elegancko ubrani mężczyźni, przyspieszają kroku: za kilka minut wybije dziewiąta, godzina, w której większość pobliskich banków, towarzystw ubezpieczeniowych, kancelarii prawnych, biur maklerskich i tysięcy innych instytucji rozpoczyna pracę dla największego ośrodka finansowego świata: City.
Jest wtorek, mniej niż 48 godzin przed rozpoczęciem głosowania nad pozostaniem Wielkiej Brytanii w Unii, więc pytanie samo się narzuca: czy świat finansów jest przerażony perspektywą Brexitu?
Ale Odony, którego przodkowie już w 1870 r. przyjechali z Włoch, daje zaskakującą odpowiedź. – Wciąż się waham, ale najpewniej będę głosował za wyjściem z Unii. Z dwóch powodów: chcę doprowadzić do rozpadu torysów i uważam, że międzynarodowy kapitał, który tu przyszedł, wypchnął zwykłych ludzi z Londynu. Nie stać ich na mieszkania w mieście, na rozrywkę. A banki zatrudniają najbardziej utalentowanych cudzoziemców, młodzi Brytyjczycy nie mają perspektyw – mówi Odony.
W City jest zdecydowanie płotką. 50-letni informatyk zarabia 40 tys. funtów rocznie w firmie Web Sure specjalizującej się w usługach dla międzynarodowych towarzystw ubezpieczeniowych. Ale podobne opinie usłyszę w ciągu następnych godzin od ludzi, którzy zarabiają trzy czy nawet pięć razy więcej.