Sturgeon w środę przemawiała na konwencji swojej partii w Glasgow. Otwierając przemowę zauważyła, że liderzy kampanii na rzecz opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię obiecywali przed referendum uzyskanie przez kraj stabilności, w przypadku głosowania za brexitem. - Od tego czasu partie w Westminsterze nie zapewniły stabilności, lecz stały chaos i trzykrotne wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii - mówiła.

Dodała, że Szkocja zapłaci cenę za „obsesję” konserwatystów na temat brexitu. Krytykowała też „żałosny brak przywództwa” u laburzystów. Zapowiedziała, że SNP poprze ewentualne nowe referendum w Wielkiej Brytanii w sprawie członkostwa w UE.

Zaznaczyła jednak, że lider Partii Pracy Jeremy Corbyn jest niewiarygodny, gdy zapewnia o swojej neutralności w kwestii „wyjść czy pozostać” we Wspólnocie. - Oznacza to, że jest neutralny w kwestii wzrostu bezrobocia, obniżenia poziomu życia i naruszenia naszych praw. I oczywiście chętnie usiądzie i zobaczy Szkocję wychodzącą z UE, nawet jeśli większość Szkotów jest za pozostaniem, ale brakuje tej większości w całej Wielkiej Brytanii - przemawiała.

Pierwsza minister Szkocji powtórzyła swoje twierdzenie, że temat brexitu „zdominuje” Izbę w nadchodzących latach. Dodała, że w wyborach powszechnych, zaplanowanych na 12 grudnia, chodzi o przyszłość Szkocji. Prosiła, by miejscowi wyborcy zastanowili się, kto powinien decydować o niej decydować. - Mieszkańcy Szkocji czy Boris Johnson? - pytała.

Sturgeon zapowiedziała, że jest otwarta na zawarcie „postępowego sojuszu” z innymi partiami po wyborach. - W przeciwieństwie do Liberalnych Demokratów, SNP nigdy nie pomoże torysom w rządzeniu - zaznaczyła jednak.