Ma to jednak pewien cień – w Polsce widoczny zwłaszcza w spółkach Skarbu Państwa – którym jest niepewna przyszłość. Rosnąca zmienność w gospodarce sprawia, że posady szefów firm stały się w ostatnich dwóch dekadach znacznie mniej stabilne.

Nie dość, że przybyło fuzji i przejęć, które zwykle doprowadzają do zmian na czele zarządów, to – jak wynika z danych firmy doradczej Strategy& – rośnie też liczba prezesów zwalnianych w wyniku różnych nadużyć czy innych przewinień. Trudniej je ukryć w dobie wścibskich mediów społecznościowych. W rezultacie średni staż szefów największych 2500 firm świata skrócił się z ok. dziesięciu do sześciu–siedmiu lat. Co i tak wydaje się wiecznością na tle dużych spółek Skarbu Państwa w Polsce, gdzie ostatnio sukcesem staje się przetrwanie roku.

Warto więc przypominać analizy, które pokazują pozytywny wpływ dłuższego stażu szefów firm na ich kapitalizację, rentowność czy inwestycje. Tyle tylko, że w dzisiejszych, zmiennych warunkach i przy presji na krótkoterminowe wyniki wieloletni staż w fotelu prezesa jest z reguły przywilejem założycieli i wiodących akcjonariuszy firm, bardzo mocno zaangażowanych w swoją spółkę. Oni nie musieli się dopasowywać do tzw. kultury firmy, bo sami ją tworzyli. Tymczasem kwestia dopasowania do stanowiska i do kultury organizacyjnej firmy jest jednym z kluczowych czynników decydujących o sukcesie menedżera, a więc i jego stażu na fotelu szefa. Inny ważny element to przywództwo.

W grupie szefów przedsiębiorców nie brakuje liderów na pełnej petardzie – pełnych pasji, bardzo efektywnych, którzy jednak – jak piszemy na stronach „Moja Praca" – nie tylko w Polsce, są w mniejszości. Gdyby było ich więcej, to pewnie i rotacji na czele zarządów byłoby mniej.