Zbrojenia: uczciwa debata ministrowi ujmy nie przyniesie

Poseł Ludwik Dorn (niezrzeszony), członek Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, już kilka lat temu postulował wzmocnienie procesu parlamentarnej kontroli nad wydawaniem gigantycznych publicznych pieniędzy na modernizację armii. Ale propozycja nie spotkała się z aprobatą.

Publikacja: 31.07.2015 12:22

Ludwik Dorn

Ludwik Dorn

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Na czym miał polegać ten mechanizm sejmowego nadzoru?

Ludwik Dorn: Chodziło o to, by na niejawnym posiedzeniu komisji posłowie opiniowali decyzje o zakupach konkretnego sprzętu i uzbrojenia o dużej wartości, powiedzmy - od progu kilkudziesięciu milionów euro. Nie chodzi mi o tropienie korupcji. Proponowałem, by sejmowa komisja obrony stworzyła szefowi MON i rządowi sposobność wytłumaczenia się i uzasadnienia najpoważniejszych wydatków. Parlamentarna weryfikacja kosztownych państwowych decyzji zbrojeniowych nie jest w krajach NATO niczym nadzwyczajnym. Niemcy robią to w oparciu o stosowne ustawy, Brytyjczycy wypracowali skuteczne zwyczaje, w USA wyjątkowo drobiazgowa kontrola nad publiczną sakiewką to oblig konstytucyjny.

Sejm i teraz ma funkcje kontrolne, ten mechanizm nie działa?

Jest nieco lepiej niż jeszcze 5 lat temu, gdy spece z nieistniejącego już Biura Analiz Rynku Uzbrojenia w MON, suflowali szefowi resortu obrony rozwiązania na podstawie internetowej wiedzy lub co gorsza danych technicznych sprzętu wypisywanych z reklamowych folderów.

Teraz jest postęp, ale do pełnego otwarcia dostępu do informacji z kuchni przetargowej daleko. Kolejne decyzje ministrów obrony przeniosły negocjacje z potencjalnymi dostawcami broni i wyposażenia i uzasadnienia najważniejszych rozstrzygnięć kontraktowych do katalogu wiadomości tajnych i zastrzeżonych. Uzyskanie wyjaśnienie jakichkolwiek wątpliwości to duży kłopot nawet dla posła.

W czym jest największy problem?

W tym, że zewnętrzny, racjonalny nadzór nad wydawaniem publicznej kasy, jeśli dziś jest, to pojawia się ex ante, po kluczowych decyzjach dotyczących zakupów. Czyli za późno. Jeśli biznesowe umowy są wynegocjowane i rozstrzygnięte, to niewiele da się już zrobić. Dobrze widać to na przykładzie decyzji o wyborze wielozadaniowych śmigłowców. To prawda, że MON stawiając na karakale i Airbus Helicopters nie miał wyjścia, pozostali uczestnicy postępowania ułatwili ministrowi obrony decyzję nie spełniając konkursowych wymagań. Ale jest teraz awantura i potężny nacisk opozycji na unieważnienie postępowania.

Zamieszania udałoby się uniknąć, gdyby zawczasu w parlamentarnym gronie umożliwiono debatę i przekonano posłów, że helikoptery budowane na jednej wspólnej platformie, to wprawdzie kontrowersyjny pomysł, ale który da się racjonalnie obronić. To źle, że obecnie stosowane reguły uwalniają MON od wysiłku przekonywania krytyków do wojskowych racji. Konsekwencje tego mogą być takie, że jeśli opozycji uda się wywrócić przygotowywany obecnie kontrakt, to armia będzie mogła zastąpić stare helikoptery rosyjskiej produkcji dopiero za kilka lat, z oczywistą szkodą dla mobilności wojsk.

Co można poprawić?

Namawiam rząd do większej otwartości w konsultowaniu zbrojeniowych dylematów z parlamentem, aby omijać takie mielizny jak w przypadku helikopterów, nie ex post, ale zawczasu. Uczciwa debata ministrowi ujmy nie przyniesie, będzie mógł zweryfikować wartość swoich ekspertów i doradców w ogniu dyskusji z najbardziej kompetentnymi parlamentarzystami. Nie przeszkadza mi nawet w zdrowym sporze obecność lobbystów. Przecież cnota może wziąć się nawet z pluralizmu łajdactwa.

Które inwestycje warto akurat teraz wziąć pod lupę?

Wielkich transakcji przybywa. Także kontrowersji i wątpliwości, które z pożytkiem dla obronności trzeba racjonalnie rozwiewać. Ex ante potrzebne jest chociażby przedyskutowanie modelu uzbrojenia nowych okrętów podwodnych w pociski manewrujące. Należy sensownie rozstrzygnąć, czy armii potrzebne są bardziej bojowe wozy piechoty w cięższej czy lżejszej wersji, albo jaką wybrać najkorzystniejszą strategię rozwoju rozpoznania i radiolokacji, aby dalekosiężne rakiety, z naszych przyszłych, lądowych, morskich czy powietrznych arsenałów, precyzyjnie trafiały.

Na czym miał polegać ten mechanizm sejmowego nadzoru?

Ludwik Dorn: Chodziło o to, by na niejawnym posiedzeniu komisji posłowie opiniowali decyzje o zakupach konkretnego sprzętu i uzbrojenia o dużej wartości, powiedzmy - od progu kilkudziesięciu milionów euro. Nie chodzi mi o tropienie korupcji. Proponowałem, by sejmowa komisja obrony stworzyła szefowi MON i rządowi sposobność wytłumaczenia się i uzasadnienia najpoważniejszych wydatków. Parlamentarna weryfikacja kosztownych państwowych decyzji zbrojeniowych nie jest w krajach NATO niczym nadzwyczajnym. Niemcy robią to w oparciu o stosowne ustawy, Brytyjczycy wypracowali skuteczne zwyczaje, w USA wyjątkowo drobiazgowa kontrola nad publiczną sakiewką to oblig konstytucyjny.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Krzysztof Gawkowski: Nikt nie powinien mieć TikToka na urządzeniu służbowym
Biznes
Alphabet wypłaci pierwszą w historii firmy dywidendę
Biznes
Wielkie firmy zawierają sojusz kaucyjny. Wnioski do KE i UOKiK
Biznes
KGHM zaktualizuje strategię i planowane inwestycje
Biznes
Rośnie znaczenie dobrostanu pracownika