Europejscy liderzy i maruderzy

Choć transformacja energetyczna jest procesem projektowanym na skalę całego kontynentu, a nawet globu, to są w Europie kraje, które mają już takie zmiany za sobą. Jednak to te największe, w tym Polska, mają najwięcej do zrobienia.

Publikacja: 05.06.2020 09:00

Z geotermii pochodzi 90 proc. ciepła w islandzkich sieciach

Z geotermii pochodzi 90 proc. ciepła w islandzkich sieciach

Foto: shutterstock

Pozbycie się węgla z sektora energetycznego jest dziś najważniejszym zadaniem w walce ze zmianami klimatu i jednym z fundamentów polityki zielonego ładu. Jeżeli ktoś potrzebuje barwnej ilustracji tego priorytetu, może spojrzeć na statystyki dotyczące elektrowni Bełchatów: liczba wyemitowanych przez nią w ciągu kilkudziesięciu lat istnienia zanieczyszczeń jest równa trzyletnim emisjom całej Polski.

Eksperci nie ukrywają: pod tym względem małe państwa mają z górki. Niewielka Portugalia jest o krok od całkowitej dekarbonizacji gospodarki. Jej tropem idą również Szwecja (ma się pozbyć węgla do 2022 r.), Słowacja (2023) i Austria (2025). Zadanie ułatwia im fakt, że już dziś tamtejsza energetyka opiera się w olbrzymiej mierze na innych źródłach – w Szwecji węgiel to zaledwie 1 proc. miksu energetycznego, w Austrii – 3 proc., na Słowacji – 12 proc.

Tym tropem chciałaby iść też Francja, która – jako jedyny duży europejski kraj – udział węgla w miksie energetycznym obniżyła do 3 proc. Inne duże uprzemysłowione kraje, w których węgiel nie odgrywa już dużej roli, to Włochy i Wielka Brytania, gdzie ten surowiec stanowi zaledwie 15 proc. źródeł energii. Na tym tle Niemcy wyglądają na marudera: niemiecka energetyka w 40 proc. opiera się na czarnym paliwie. Gorzej wypadają tylko Bułgaria (45 proc.), Grecja (46 proc.) i Czechy (54 proc.). Ale wtedy zabrakłoby epitetu dla Polski, gdzie węgiel stanowi nieodmiennie ok. 80 proc. miksu energetycznego.

100 procent OZE

Gdybyśmy chcieli szukać w Europie niekwestionowanego lidera transformacji energetycznej, musielibyśmy wyjechać poza granice Unii Europejskiej. Islandia już 100 procent zużywanej energii zawdzięcza odnawialnym źródeł energii: 75 proc. miksu energetycznego stanowi hydroenergia, resztę natomiast geotermia i energetyka wiatrowa. Co więcej, geotermia zapewnia ponad 90 proc. zużywanego ciepła, zarówno jeżeli chodzi o ciepłą wodę, jak i ogrzewanie budynków.

Ale to nie znaczy, że Islandia jest jakimś szczególnym wyjątkiem. Cała Skandynawia mogłaby teoretycznie uchodzić za wzór do naśladowania. Weźmy Danię: ten nieodległy od Polski kraj jest globalnym liderem rozwoju energetyki wiatrowej – od ponad 15 lat wiedzie prym w gronie państw OECD pod względem dostarczania energii z OZE per capita. W tym roku ilość energii dostarczanej przez wiatraki ma stanowić połowę tutejszej produkcji. W 2035 r. Duńczycy chcą otrzymywać 84 proc. wyprodukowanej energii z farm wiatrowych.

Teoretycznie Dania już przed ogłoszeniem polityki zielonego ładu zaprojektowała swoją transformację energetyczną w ambitny sposób: 50-procentowy udział OZE w miksie energetycznym do 2030 r. oraz 100-procentowy w roku 2050. W praktyce, jak przewidują energetycy – o ile uda się utrzymać dotychczasowe tempo przemian – Duńczycy osiągną zamierzone cele o kilka lat wcześniej.

Ale to niejedyny taki przypadek. – Pewien kraj odniósł niezwykły sukces w walce o dekarbonizację – piszą autorzy pracy „Energia dla klimatu", Joshua S. Goldstein i Staffan A. Qvist. – W latach 1970–1990 Szwecja zmniejszyła całkowitą emisję dwutlenku węgla o połowę, a emisję na osobę o ponad 60 proc. W tym czasie gospodarka Szwecji wzrosła o 50 proc., a produkcja energii elektrycznej prawie dwukrotnie – wskazują.

Z ich analizy wynika, że Szwedzi własną transformację zaczęli w czasach – z dzisiejszej perspektywy – zamierzchłych: w latach 60. Z troski o czystość wody zaczęto najpierw ograniczać rozwój elektrowni wodnych, potem kolejne kryzysy naftowe lat 70. odstraszały Skandynawów od paliw kopalnych. Stosunkowo bezbolesną transformację umożliwiła im energetyka jądrowa, oparta na paliwie nazywanym kärnkraft. – Pół kilograma kärnkraft wytwarza taką samą ilość energii co ponad 900 tys. kg węgla – zachwycają się Goldstein i Qvist. – Ilość paliwa niezbędna do działania przez rok elektrowni na kärnkraft zmieściłaby się na ciężarówce, podczas gdy ilość paliwa do napędzania przez rok elektrowni węglowej o podobnej mocy mieści się na 25 tys. wagonów kolejowych. Kärnkraft zapewnił Szwecji mnóstwo niezawodnego i taniego prądu – wyliczają.

Co ciekawe, źródła bezemisyjne powstają dzisiaj w krajach o niepomiernie trudniejszej sytuacji gospodarczej, zaliczanych do krajów rozwijających się. Jak oceniają eksperci ze specjalizującej się w energetyce firmy analitycznej BNEF, np. w 2017 r. kraje rozwijające się wybudowały źródła energii dostarczające 94 GW (z OZE) oraz 20 GW (ze źródeł hydroenergetycznych i nuklearnych). Potencjał źródeł, jakie w tym samym czasie wybudowały kraje bogate, sięgał „ledwie" 63 GW.

Paradoksalnie zatem, to Chiny są liderem rozwoju OZE: w latach 2017-2022, zgodnie z prognozami, mają odpowiadać za sporą część nowych odnawialnych źródeł energii – 42 proc. elektrowni słonecznych, 35 proc. wodnych, 40 proc. wiatrowych. Trudno się też dziwić, że Kenia uchodzi za lidera rynku fotowoltaiki – dziś to jedyne źródło energii dla 30 proc. populacji, żyjącej w coraz bardziej odległych od metropolii miejscach. Na liście globalnych liderów – o krok za Islandią – powinny się znaleźć Kostaryka (99 proc. energii z OZE), Nikaragua (w tym roku ma przebić pułap 90 proc.), Urugwaj (95 proc.) czy szybko doganiające tę czołówkę Maroko.

W cieniu Energiewende

O ironio, za europejskiego marudera może uchodzić ojczyzna szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen – Niemcy. Jesienią ubiegłego roku rząd w Berlinie przyjął program szeroko zakrojonej transformacji energetycznej, ale przyjęto go dosyć chłodno.

Fundamentem powstającego podczas burzliwych całonocnych narad programu stały się opłaty od emisji dwutlenku węgla dla sektorów transportu i budownictwa. Mają one wynosić na początek minimum 10 euro za tonę w 2021 r. i będą w szybkim tempie rosły, by w 2025 r. dobijać już 35 euro za tonę. – Nawet rządowe agendy uznają to za niewystarczający środek do uzyskania postępu w dekarbonizacji transportu. Z większą akceptacją spotkała się znacząca podwyżka podatku lotniczego od krótkich, wewnątrzkrajowych lotów i obniżka podatku VAT (dla podróży koleją – przyp. red.) z 19 do 7 proc. Mimo to latanie z Berlina do Dusseldorfu i Monachium nadal może się okazać tańsze niż pociąg ICE – komentował w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Michał Hetmański, ekspert Fundacji Instrat.

Do tego dorzucono też subsydia dla aut elektrycznych oraz efektywniejszych energetycznie systemów grzewczych czy zakaz używania pieców na olej opałowy, jaki miałby wejść w życie w 2025 r. Udział odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym miałby wzrosnąć do 65 proc. już w bieżącym roku.

Skąd to raptowne przyspieszenie, skoro Niemcy od lat promują słynną politykę Energiewende, polegającą na dynamicznym rozwoju OZE, a w szczególności energetyki wiatrowej? Otóż koncepcja rozwoju wiatraków stała się tak ważna po decyzji podjętej przez rząd kanclerz Angeli Merkel o wygaszaniu energetyki jądrowej (po katastrofie w Fukuszimie w 2011 r.). Zatem jedno źródło bezemisyjne zastępuje drugie – bez większego wpływu na proces dekarbonizacji. Nad Renem węgiel niezmiennie odpowiada za 40 proc. dostarczanej na rynek elektryczności.

Pytanie zatem, czy z perspektywy zielonego ładu nie należałoby pozostać przy posiadanym potencjale nuklearnym, jak robi to Francja, a może nawet go rozwijać? – Dziś kluczowym czynnikiem jest czas: musimy zacząć redukcje emisji teraz. Wydając dolara, euro czy jena, musimy kupić możliwie największą redukcję w możliwie najkrótszym czasie. Z tej perspektywy ładowanie pieniędzy w energetykę nuklearną jest wręcz szkodliwe dla klimatu – nie możemy ich przeznaczyć na technologie, które pozwoliłyby ograniczyć emisje tu i teraz – argumentował w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Mycle Schneider, doradca europejskich rządów i Brukseli w zakresie spraw związanych z energetyką. Teoretycznie do wybudowanych elektrowni Niemcy dokładać nie muszą, ale to pozory: należy tu brać pod uwagę wysokie koszty operacyjne oraz wysoką (w porównaniu z taniejącą produkcją z OZE) docelową cenę wyprodukowanej energii.

Odpowiedź Schneidera co do priorytetów inwestycyjnych państw, które stoją dziś u progu transformacji energetycznej, jest tyle prosta, ile – dla części z nas – zaskakująca. – Najważniejszą rzeczą jest dziś powstrzymanie marnowania energii. Efektywność energetyczna, w szczególności budynków mieszkalnych, to dzisiaj kluczowa kwestia – odpowiada nam ekspert. – Nie jest to zresztą wyłącznie problem Polski – Niemcy pompują wszystkie środki w OZE, Francja to katastrofa: co piąty francuski dom kwalifikuje się do kategorii ubóstwo energetyczne. Francuskie gospodarstwa domowe systematycznie bankrutują, a jak reaguje rząd w Paryżu? Tworzy tarif de premiere nécessité (TPN), czyli tnie taryfę dla gospodarstw o połowę. Potem uświadamia sobie, że to za mało, więc tnie o 60 proc. Tymczasem, gdyby te pieniądze zainwestowano w efektywność energetyczną, byłoby to rozwiązywanie problemu, a nie leczenie objawów – ucina.

Pozbycie się węgla z sektora energetycznego jest dziś najważniejszym zadaniem w walce ze zmianami klimatu i jednym z fundamentów polityki zielonego ładu. Jeżeli ktoś potrzebuje barwnej ilustracji tego priorytetu, może spojrzeć na statystyki dotyczące elektrowni Bełchatów: liczba wyemitowanych przez nią w ciągu kilkudziesięciu lat istnienia zanieczyszczeń jest równa trzyletnim emisjom całej Polski.

Eksperci nie ukrywają: pod tym względem małe państwa mają z górki. Niewielka Portugalia jest o krok od całkowitej dekarbonizacji gospodarki. Jej tropem idą również Szwecja (ma się pozbyć węgla do 2022 r.), Słowacja (2023) i Austria (2025). Zadanie ułatwia im fakt, że już dziś tamtejsza energetyka opiera się w olbrzymiej mierze na innych źródłach – w Szwecji węgiel to zaledwie 1 proc. miksu energetycznego, w Austrii – 3 proc., na Słowacji – 12 proc.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Krzysztof Gawkowski: Nikt nie powinien mieć TikToka na urządzeniu służbowym
Biznes
Alphabet wypłaci pierwszą w historii firmy dywidendę
Biznes
Wielkie firmy zawierają sojusz kaucyjny. Wnioski do KE i UOKiK
Biznes
KGHM zaktualizuje strategię i planowane inwestycje
Biznes
Rośnie znaczenie dobrostanu pracownika