Aleksander Łukaszenko mobilizuje armię, a oddziały rozmieszcza przy zachodniej granicy. Jak pan to rozumie?
Wcześniej Aleksander Łukaszenko mówił, że Białoruś jest państwem neutralnym i że NATO i UE gwarantują „niepodległość Białorusi”. Dzisiaj sytuacja jest inna. Uważa, że protesty są wspierane przez Zachód, a w szczególności przez Polskę. Mówi, że w Warszawie marzą o Międzymorzu oraz chcą odrodzenia Rzeczypospolitej.
Przecież każdy trzeźwy człowiek wie, że to głupota.
Łukaszenko uważa inaczej, nikomu już nie ufa. Myśli, że ma do czynienia z agresją hybrydową: najpierw ofensywa informacyjna, następnie rewolucja i ustanowienie prozachodnich władz na Białorusi. Wprost mówi, że jego następcy złożą wniosek o wstąpienie do UE i NATO. Myśli już w kategoriach działań wojskowych i jest przekonany, że Zachód chce zniszczyć jego rządy i oderwać Białoruś od Rosji.
A czy panu się nie wydaje, że Łukaszenko za wszelką cenę, nawet kosztem relacji z sąsiadami, próbuje wciągnąć Rosję do ratowania jego rządów?