Haszczyński: Szczęśliwy populistą nie gardzi

W rankingu najszczęśliwszych krajów: 1. Finlandia, 2. Dania, 3. Norwegia. Tam partie izolowane w innych częściach Zachodu dopuszczane są do współrządzenia.

Aktualizacja: 02.05.2019 15:12 Publikacja: 02.05.2019 00:01

Haszczyński: Szczęśliwy populistą nie gardzi

Foto: Adobe Stock

Ranking jest poważny i cytowany przez czołowe media świata. Sporządza go grupa ekspertów pod angielską nazwą Sustainable Development Solutions Network, działająca pod auspicjami sekretarza generalnego ONZ.

W tym roku na pierwszym miejscu znowu jest Finlandia. A zaraz za nią Dania i Norwegia. Te trzy państwa są tradycyjnie w ścisłej czołówce. W rankingu chodzi przede wszystko o to, czy dobrobyt i komfort obywateli jest w centrum uwagi rządu, mowa też o postępie społecznym.

Trzy państwa nordyckie zajmujące podium najszczęśliwszych wyróżniają się też życiem politycznym. We wszystkich nie trzyma się na dystans ugrupowań gdzie indziej na Zachodzie zazwyczaj pogardzanych, tych, o których mówi się: populistyczne, euroscpeptyczne, antyimigranckie czy nacjonalistyczne. W Finlandii takie ugrupowanie było przez ostatnie cztery lata w rządzie (po wyborach z 14 kwietnia to się zapewne zmieni, ale nie ma to wpływu na już opublikowane raporty). W Norwegii podobna partia współrządzi już sześć lat. A w Danii mniejszościowy rząd jest uzależniony w parlamencie od wsparcia antyimigranckich i populistycznych posłów.

W Finlandii jest to Partia Finów, nosząca wcześniej jeszcze bardziej tłumaczącą jej poglądy nazwę – Prawdziwych Finów. Do rządzenia zaprosił ją premier Juha Sipilä z Partii Centrum, która należy do europejskiej frakcji liberałów ALDE, niechętnych zazwyczaj populistom, eurosceptykom i nacjonalistom.

– To bardzo ważne, szczególnie w czasie, jaki dziś przeżywamy w Europie, aby budować tego typu koalicje, rozwiązywać problemy wewnątrz rządu, a nie walczyć między sobą, dopuścić do powstania bardzo głębokich podziałów spowodowanych zupełnie odmiennymi wartościami. Kompromisy, które możemy wypracować, bardzo dobrze służą krajowi. W ten sposób utrzymujemy jedność Finlandii – tłumaczył „Rzeczpospolitej" ponad dwa lata temu premier Sipilä.

Podkreślał też, że „zawsze lepiej negocjować, niż izolować" i „próbować zrozumieć": – Musimy się uczyć od każdego, także populistów. Najgorsze jest doprowadzić do podziału, bo jego przełamanie jest potem bardzo trudne – mówił, co dla wielu zachodnioeuropejskich polityków głównego nurtu zapewne brzmi obrazoburczo.

Jest jeszcze jeden poważny argument za wciąganiem takich ugrupowań do rządzenia: ponosząc odpowiedzialność, robią się bardziej umiarkowane i odpowiedzialne, na własnej skórze doświadczają, że rzucanie populistycznych haseł jest łatwe, trudniej z realizacją. Przykładem jest norweska Partia Postępowa, jeszcze całkiem niedawno nazywana powszechnie skrajnie prawicową. Od października jest w rządzie premier Erny Solberg, szefowej Partii Konserwatywnej (stowarzyszonej z Europejską Partią Ludową).

Dzięki rządzeniu partia złagodniała, a Norwegia przyjmuje mnie przybyszów, w oficjalnym programie partia domaga się dalszego zaostrzania prawa, w tym wyrzucania z kraju imigrantów, którzy łamią prawo. Żąda też zaostrzenia kar wobec wszystkich przestępców w kraju, o którego wyrozumiałości dowiedzieliśmy się w związku z procesem terrorysty Andersa Breivika. „Powinniśmy myśleć o potrzebach ofiar, a nie przestępców" – mówią norwescy postępowcy.

Radykalna pozostała wspierająca mniejszościowy rząd w Kopenhadze Duńska Partia Ludowa, która wymusiła zamknięcie granic kraju przed imigrantami i ścisłą kontrolę w związku z wielkim exodusem w 2015 roku. Ścisła kontrola granicy z Niemcami była potem przedłużana co sześć miesięcy.

W pierwszej dziesiątce najszczęśliwszych jest jeszcze jeden europejski kraj, w którym eksperyment z dopuszczaniem antyimigranckich populistów idzie na całego. To Austria (dziesiąta w rankingu), gdzie w rządzie federalnym pod wodzą konserwatysty Sebastiana Kurza jest skrajnie prawicowa Partia Wolnościowa (FPÖ), której wypomina się powiązania z neonazizmem. Na innych szczeblach (w landzie Burgenland i w trzecim co do wielkości mieście Linz) rządzą z nią nawet socjaldemokraci – co w związku z kampanią do Parlamentu Europejskiego budzi jednak coraz większe kontrowersje.

Ranking jest poważny i cytowany przez czołowe media świata. Sporządza go grupa ekspertów pod angielską nazwą Sustainable Development Solutions Network, działająca pod auspicjami sekretarza generalnego ONZ.

W tym roku na pierwszym miejscu znowu jest Finlandia. A zaraz za nią Dania i Norwegia. Te trzy państwa są tradycyjnie w ścisłej czołówce. W rankingu chodzi przede wszystko o to, czy dobrobyt i komfort obywateli jest w centrum uwagi rządu, mowa też o postępie społecznym.

Pozostało 87% artykułu
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny