Do nielegalnego kontrolowania ich spotkań z klientami mogą być wykorzystywane kamery, które montuje się w aresztach.
Ich obawy mają potwierdzać np. wypowiedzi strażników wobec aresztantów, z których ma wynikać, że nie tylko nagrano rozmowę, ale potem ją wykorzystano. Zresztą nie trzeba nawet nagrywać wypowiadanych słów, już z samych ruchów warg specjalista może odczytać treść rozmowy.
Naczelna Rada Adwokacka wskazuje w opublikowanej wczoraj uchwale, że używanie urządzeń nagrywających w aresztach śledczych prowadzi do naruszenia prawa do rzetelnego procesu.
W szczególności prawa do efektywnej i nieskrępowanej obrony oraz do kontaktowania się z obrońcą pod nieobecność innych osób. Korzystanie z takich środków technicznych budzi wątpliwości co do legalności ich stosowania oraz narusza prawo do prywatności.
– Jeśli rozmowa tymczasowo aresztowanego z obrońcą odbywa się po upływie 14 dni od aresztowania i jest nagrywana, to nie widzę podstawy do takiego działania – powiedział „Rzeczpospolitej” Krzysztof Petryna, sędzia warszawskiego Sądu Okręgowego (karnista). – Uchwała Naczelnej Rady Adwokackiej jest jednak mało precyzyjna i nie bardzo wiadomo, o jakiej sytuacji jest mowa, czy dotyczy np. także skazanych.