Jeden z adwokatów został ukarany przez samorządowe sądy dyscyplinarne za to, że nie stawił się na rozprawie karnej swoich klientów. Był ich obrońcą z wyboru. Sądy dyscyplinarne (I i II instancji) ukarały go upomnieniem.
Adwokat złożył kasację do Sądu Najwyższego. Podkreślał w niej m.in., że sądy dyscyplinarne nie przesłuchały świadków, którzy mogliby wyjaśnić, z czego dokładnie wynikała jego nieobecność. Tymczasem, jak wyjaśnia, ustalił ze swoimi klientami, że przed sądem będzie występowała aplikantka. Z jego dojazdem do innej miejscowości wiązałyby się bowiem spore koszty.
Klienci, według relacji adwokata, mieli za każdym razem informować aplikantkę, czy chcą, żeby była obecna na rozprawie. W jednym wypadku nie odpowiedzieli jej na SMS i telefony w tej sprawie. Uznała więc, że nie życzą sobie jej obecności. Oskarżeni przed sądem oświadczyli jednak, że nie zgadzają się na rozpoczęcie rozprawy pod nieobecność obrońcy.
Jak przekonywał adwokat przed SN, sądy dyscyplinarne nie wzięły tego wszystkiego pod uwagę. Nie zgodziły się nawet na przesłuchanie samej aplikantki.
Maria Adamska-Kolupa, zastępca rzecznika dyscyplinarnego Naczelnej Rady Adwokackiej, mówiła jednak podczas rozprawy przed Sądem Najwyższym, że elementarnym obowiązkiem adwokata jest stawiennictwo przed sądem karnym. Nieobecność musi być usprawiedliwiona. Jeśli nie mógł się stawić, powinien zapewnić substytucję.