Prokuratura ma być skutecznym organem ścigania sprawców przestępstw i czuwania nad praworządnością. Można wyobrazić sobie jej dwie skrajne koncepcje. Pierwsza to jednolita, hierarchicznie zbudowana, zarządzana poleceniami i tym samym ograniczająca swobodę podejmowania decyzji przez samych prokuratorów. Druga – to samodzielność konkretnych prokuratorów, niezależność w sposobie i metodologii działania oraz ich odpowiedzialność względem społeczeństwa, w którym pracują. Pierwsza zakłada, że skuteczność realizacji funkcji prokuratury najlepiej osiągnie się przez nadzór i związanie wytycznymi dotyczącymi postępowania prokuratora podległego. Druga czyni z tego zadanie każdego prokuratora, przenosząc na jego barki ciężar realizacji zadań i czyniąc to przedmiotem jego osobistej odpowiedzialności. W praktyce większość modeli organizacji prokuratury jest ulokowana gdzieś między tymi wizjami. Pozwalają one jednak lepiej zrozumieć, w którą stronę zmierza zamysł ustawodawcy oraz podmiotu zarządzającego prokuraturą.
Dwa lata temu prokuratura została poddana zasadniczej reformie. Nastąpiło rozdzielenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, przez co ten ostatni przestał być członkiem Rady Ministrów, a sama prokuratura wyszła ze sfery administracji rządowej. Zachowano zasadę jednolitości prokuratury, co pozwala na zastępowalność prokuratorów i zakłada, że raz przeprowadzone czynności mimo zmiany osoby prowadzącej sprawę lub jednostki organizacyjnej nie muszą być powtórzone. Wprowadzono jednak zasadę niezależności prokuratorów, ograniczając możliwość związania ich poleceniami dotyczącymi treści czynności procesowych (np. postawienia zarzutów). Często w wypowiedziach publicznych mówi się o niezależności samej prokuratury. To błąd prowadzący do kompletnego pomieszania pojęć. Można wyobrazić sobie przecież całkiem niezależną prokuraturę, w której prokuratorom nie pozwala się na działanie w zgodzie z własnym osądem rzeczy. Celem jest jednak to, by prokuratura jako organ wmontowany w demokratyczny podział władzy cieszyła się przymiotem niezależności prokuratorów, gwarantującej w największym stopniu obiektywizm decyzji organów ścigania w konkretnej sprawie i wobec konkretnej osoby.
Brak nowoczesnych narzędzi
Ustawodawca, chcąc przesądzić o oddzieleniu funkcji ścigania i oskarżania od funkcji politycznych, uczynił jedynym instrumentem realizującym pewną formę relacji zwierzchniej między prokuratorem generalnym a prezesem Rady Ministrów coroczne sprawozdania z działalności prokuratury. Po zaopiniowaniu przez ministra sprawiedliwości premier je przyjmuje lub odrzuca, a gdy wybiera drugą opcję, może wystąpić z wnioskiem o odwołanie prokuratora generalnego do Sejmu. W wyjątkowych sytuacjach premier ma prawo poprosić prokuratora generalnego o konkretną informację, a komisje sejmowe zaprosić go na posiedzenie na zasadach ogólnych. Jak widać, są to albo instrumenty radykalne, przydatne w sytuacji jaskrawej niekompetencji, a niewłaściwe w wypadku poważnych problemów dnia codziennego, albo całkiem informacyjne. Zadeklarowanej zasadzie niezależności prokuratora nie odpowiada brak określenia sposobu wpływu przełożonych, pozostawienie tego pragmatyce służbowej z tym jedynie ograniczeniem, że nie mogą one dotyczyć konkretnej decyzji procesowej.
Analiza sprawozdań rocznych prokuratora generalnego nie jest wielce pocieszająca. Do tej pory, po dwóch latach funkcjonowania w nowej formule, nie wypracowano nowoczesnych narzędzi do zarządzania organizacją, kadrami i nadzorem w prokuraturze. W sprawozdaniu za rok 2011 albo brakuje danych szczegółowych, albo sprowadzają się one do dokumentacji danego negatywnego zjawiska, które nie wywołało – stosownie do podawanych informacji – żadnych szczególnych środków zaradczych. O ile zatem Prokuratura Generalna radzi sobie naprawdę dobrze z własnymi zadaniami (np. z uczestnictwem w rozprawach przed Trybunałem Konstytucyjnym), o tyle trudno dostrzec wizję i determinację w zarządzaniu praktyką postępowań przygotowawczych i udziału w postępowaniach sądowych. Dla przykładu: na 207 kasacji rozpoznanych przez Sąd Najwyższy z inicjatywy prokuratora generalnego uwzględniono 203, a w wypadku prokuratorów prowadzących postępowania na 82 kasacje 62 były niezasadne (75,6 proc.). Prokuratury rejonowe prowadzą aż 99,5 proc. postępowań przygotowawczych, a prokuratury okręgowe i apelacyjne odpowiednio 0,47 proc. i 0,07 proc., przy czym prokuratorzy prokuratur rejonowych stanowią tylko 67,6 proc. stanu osobowego całej kadry prokuratorskiej. Pewnie jest tak, że jedna sprawa w apelacji, ze względu na stopień trudności, równa się wielu na szczeblu rejonu. Ale trudno sobie wyobrazić, na ile sensowne jest położenie na biurku kilkuset małych spraw i oczekiwanie, że ktoś się nimi poważnie zajmie, nawet jeśli rozbudowany zostanie nadzór nad ich działalnością.
Za mało podmiotowości
Nie twierdzę, że prokurator generalny ponosi w pełni odpowiedzialność za ten stan rzeczy. Rozpoczął działalność w trudnych, pionierskich warunkach i każdy jego sukces powinien być pomnożony przez trzy. Kilku jednak rzeczy w uwarunkowaniach prawnych brakuje, by jego działania zostały umieszczone na właściwym tle ustrojowym.