Rz: W kampanii wyborczej wiele mówiło się o pomysłach na uzdrawianie prokuratury. Żeby mówić o uzdrawianiu, trzeba najpierw zdiagnozować stan obecny. Panie prokuratorze, kiedy patrzy pan dziś na prokuraturę i ją ocenia, może pan powiedzieć, że dziś jest apolityczna i niezależna?
Kazimierz Olejnik, prokurator w stanie spoczynku: Niewątpliwie jest dzisiaj apolityczna i niezależna. Przy wszystkich wadach ostatniej reformy polegającej na oddzieleniu prokuratury od Ministerstwa Sprawiedliwości to akurat udało się przeprowadzić skutecznie. Jest to również osobista zasługa Andrzeja Seremeta. Takie ukształtowanie ustrojowe prokuratury nie wszystkim się jednak podoba, powiem więcej: większości się nie podoba. Politycy raptem zauważyli, iż nie mogą składać interpelacji w indywidualnych sprawach, wpływać na przebieg wybranych spraw karnych ani decydować o powoływaniu prokuratorów na stanowiska funkcyjne.
Ale wielu mimo to prokuratura się nie podoba...
Nie jest jednak od tego, żeby się podobać. Ma niewdzięczną, ale bardzo ważną rolę do spełnienia w państwie. Wyjęcie prokuratury spod władztwa polityki to sukces, który z pewnością służy jej samej, państwu oraz społeczeństwu. Jest to wartość bezcenna oraz zgodna ze zwyczajami państwa prawa. Trzeba jednak pamiętać, iż rozwiązania prawne to jedno, a faktyczne zachowania prokuratorów w indywidualnych sprawach to całkowicie inna kwestia, która może podważać wiarygodność prokuratury. Mam tu na myśli chociażby kontrowersyjną decyzję prokuratora generalnego o odmowie skierowania do Sejmu wniosku w sprawie uchylenia immunitetu posła Antoniego Macierewicza pod pretekstem, że w momencie, gdy podejmował decyzje dotyczące Wojskowych Służb Informacyjnych, nie był funkcjonariuszem publicznym. Decyzja sądu warszawskiego, który rozpoznawał w tej sprawie środki odwoławcze osób pokrzywdzonych, nie budzi wątpliwości, iż prokurator generalny nie miał racji. Upływ czasu spowoduje jednak, że postępowanie w tej sprawie trzeba będzie umorzyć wobec przedawnienia, a Antoni Macierewicz nie poniesie żadnych konsekwencji za działania, za które państwo musiało wypłacić milionowe odszkodowania oraz które przyniosły niewyobrażalne szkody w obszarze bezpieczeństwa państwa. To może wywoływać wrażenie, iż prokurator generalny, działając w ten sposób, oddał dużą przysługę określonemu środowisku politycznemu. Znając życie, wcale się też nie zdziwię, jeżeli prokuratorzy z PG, którzy razem z Andrzejem Seremetem wymyślili oraz przeprowadzili ten subtelny eksperyment procesowy, już wkrótce otrzymają wysokie odznaczenia państwowe oraz awanse.
Przez lata prokuratura była tzw. chłopcem do bicia. Robiła to, czego chciała władza polityczna. Receptą na wszystkie bolączki miało być oddzielenie funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. Efekty są jednak bardzo mizerne, a prokuratura ma dzisiaj fatalną opinię. Aktualne pozostaje pytanie, co dalej.