Po raz pierwszy od schizmy wschodniej (1054 r.) na inaugurację pontyfikatu do Rzymu przybył patriarcha Konstantynopola. Bartłomiej I w oświadczeniu wydanym w ubiegły czwartek po wyborze kardynała Jorge Bergoglio na papieża wyraził nadzieję, że Franciszek przyspieszy proces zmierzający do unifikacji obu Kościołów. Wtorkowa msza inauguracyjna zaczyna się o 9.30.
Naturalnie o unifikacji prawosławia z katolicyzmem w przewidywalnej przyszłości mówić trudno, ale przyspieszenie dialogu i dalsze gesty pojednawcze wydają się jak najbardziej możliwe. Prawosławie od katolicyzmu dzieli przede wszystkim kwestia prymatu biskupa Rzymu, czyli zwierzchnictwa papieża, i jego nieomylności.
Patriarcha Konstantynopola jest duchowym przywódcą prawosławia, ale najważniejsze decyzje zapadają na poziomie kilkunastu Kościołów lokalnych mających suwerenność (autokefalię).
– Jeżeli chce na zewnątrz reprezentować prawosławnych, na przykład ustalać coś z papieżem, to musi to wcześniej uzgodnić z całym prawosławiem. To zupełnie inna procedura niż w Kościele zachodnim – mówi „Rz" ks. Henryk Paprocki, rzecznik Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.
Największym z autokefalicznych Kościołów prawosławnych jest Cerkiew rosyjska. Patriarchat Konstantynopola jest autorytetem w prawosławiu greckim. Dialog katolicyzmu z prawosławiem rozpoczął się po Soborze Watykańskim II (1962–1965) i toczy się ze zmiennym szczęściem do dziś. Za czasów Jana Pawła II doszło do ostrego konfliktu z Patriarchatem Moskwy i Wszechrusi. Zarzucał on Kościołowi katolickiemu prozelityzm, czyli „przejmowanie" wiernych, a generalnie chodzi o prowadzenie działalności na terytorium byłego ZSRR, które patriarchat moskiewski uważa za własne terytorium kanoniczne.