Marek Magierowski atak na polskiego ambasadora w Rosji nazwał „aktem niedopuszczalnym”. – Widać wyraźnie, że doszło do prowokacji. Oczekiwano reakcji takiej czy innej ze strony Warszawy – zaznaczył.
Dodał, że polscy dyplomaci – ambasadorzy i urzędnicy na niższych stanowiskach – „szczególnie dzisiaj, w obliczu wojny na Ukrainie i napiętej sytuacji globalnej, naprawdę pracują w bardzo trudnych warunkach”. – Takie wsparcie, nawet werbalne, jest niekiedy konieczne – mówił na antenie RMF FM.
Czytaj więcej
W Petersburgu doszło do napaści na Krzysztofa Krajewskiego, polskiego ambasadora w Rosji. Na miej...
Pytany był o ewentualność wywłaszczenia rosyjskiej ambasady z terenów wokół Belwederu. Magierowski zaznaczył, że takie kroki są „dosyć ekstremalne”. – Jeśli są takie możliwości prawne, to trzeba na to odpowiedzieć. Czy nazwiemy to odwetem, czy nazwiemy to retorsjami, to jest już kwestia drugorzędna – mówił Magierowski. Jego zdaniem w takiej sytuacji pojawiłoby się pytanie: „Czy my powinniśmy zniżać się do poziomu Rosji, która notorycznie łamie prawo międzynarodowe?”.
Magierowski powiedział, że granica między tym, co możemy zrobić, a tym, co powinniśmy zrobić jest „bardzo delikatna”. – Jeżeli prawo daje nam takie narzędzia do ręki, to uważam, że takie retorsje, nie tylko w kontekście ataku na ambasadora Krajewskiego, ale w ogóle zachowania Federacji Rosyjskiej, różnych decyzji, ale również wrogich wobec Polski deklaracji, powinny być znaczące – powiedział.