Stewart opowiedziała historię kobiety, która dorastała w przemocowym domu. Więcej, była w nim seksualnie napastowana przez ojca. Chcąc uciec, zaczęła uprawiać pływanie, dostała nawet stypendium na uczelni. Ale sama jest uzależniona od narkotyków i alkoholu.
Zmienia otoczenie, walczy z nałogami, rozpada się jej małżeństwo, związki, które tworzy, nie niosą jej spokoju. Przeżywa trudne chwile i wielką osobistą tragedię. Z degrengolady pomaga jej wydobyć się twórczość.
Dzisiaj Kristen Stewart niewiele ma wspólnego z dziewczyną ze „Zmierzchu” czy królewną Śnieżką, którą grała w filmie Ruperta Sandersa. Ciemne włosy, grzywka, która podobnie jak makijaż oczu, dodaje jej ostrości, kilka tatuaży na rękach, na lewym przedramieniu drukowanymi literami wypisane pytanie: „WHY” (dlaczego). W tej wersji Stewart bardziej wygląda na punkówkę niż na hollywoodzką gwiazdę.
W swoich wypowiedziach 35-letnia aktorka utożsamia się z Yuknavitch, z kobietami traktowanymi przedmiotowo, które niejedno w życiu przeszły.
Kristen Stewart należy do pierwszego szeregu amerykańskich gwiazd. Grała od dziecka. Rodzice związani byli z telewizją i showbiznesem. Ona sama ze szkolnego teatru do agencji aktorskiej trafiła jako ośmiolatka. Cztery lata później wystąpiła w „Azylu” Davida Finchera, u boku Jodie Foster. Ale ogromną sławę przyniosła jej rola wampirzycy w „Zmierzchu”. Stała się idolką nastolatek, a prasa śledziła jej romans z Robertem Pattinsonem. Ale ta rola jej nie wystarczała. Zaczęła uważnie wybierać projekty. Coraz ciekawsze. Współpracowała z uznanymi reżyserami. Przy filmie „W drodze” spotkała się z Walterem Sallesem, a rolą w „Sils Maria” Oliviera Assayasa zdobyła prestiżowego Cezara, zaskoczyła kreacją w jego „Personal Shopper”. A kreacja księżnej Diany w filmie „Spencer” Pablo Larraina przyniosła jej nominację do Oscara.